Moralność seksualną sprowadza się do pytania: czy akt seksualny obrazuje wolną, namiętną i ofiarną, wierną, życiodajną miłość Boga? Jeśli nie, zostają tylko namiastki. Seksualność oderwana od miłości, od życia, od Boga – niszczy.
Jeden z czytelników po lekturze poprzednich odcinków napisał, że to, co piszą o sferze seksualnej katechizmy (w domyśle także Jan Paweł II), jest strasznie odległe od przeciętnego człowieka. „Czy poza teologicznymi wywodami i moralnie zawiłymi wywodami o życiu w czystości nie można w sposób prosty, zrozumiały i opisowy ustalić, że grzechem ciężkim jest... a nie jest nim...” – pyta. No właśnie, nie można. Jak ktoś się uprze, to może nauczanie katolickie na ten temat sprowadzić do katalogu czynów „zabronionych” i „dozwolonych” w sypialni. Ale wtedy dostajemy karykaturę. Jan Paweł II w swojej teologii ciała unika takich prostych odpowiedzi. Chce pokazać, jak to wszystko działa. Teologia ciała jest bardziej antropologią, czyli nauką o człowieku, niż teologią moralną. Zasad moralnych dotyczących seksualności nie można proponować bez pełnej wizji człowieka, nade wszystko jego relacji do Boga. Sfera intymna ma bardzo głęboki związek z Bogiem. Ze swej natury ma służyć miłości, nie tylko tej ludzkiej, ale i Bożej. To przestrzeń z definicji święta, delikatna, piękna, Boża. I dlatego nieustannie zagrożona atakami Złego. Wielu z nas ma w tej dziedzinie swoją historię grzechu czy zranień (czy ktoś jej nie ma?).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz