Niemcy są ulubionym celem imigrantów z Bliskiego Wschodu, Afryki i Bałkanów, szukających schronienia przed prześladowaniami lub pragnących po prostu polepszyć byt materialny. Magnesem są nie tylko wysokie świadczenia, lecz także ranga instytucji azylu.
Od początku roku do Niemiec przyjechało ponad 410 tys. uchodźców. Tylko w sierpniu ich liczba przekroczyła 100 tys. Niemieckie MSW spodziewa się, że do końca roku liczba imigrantów przekroczy 800 tys.; niektórzy politycy mówią nawet o milionie azylantów. Niemcy stały się tym samym, obok USA, najpopularniejszym celem imigrantów z całego świata.
"Raj nazywa się +Almaniya+" - pisze "Rheinische Post" opisując zjawisko szturmu na Niemcy, używając arabskiej nazwy kraju.
Prawo do azylu dla osób prześladowanych ze względów politycznych jest jednym z praw podstawowych zapisanych w niemieckiej konstytucji. Kanclerz Angela Merkel potwierdziła w miniony weekend po raz kolejny, że nie podlega ono żadnemu ograniczeniu ilościowemu. "Oczywiście dotyczy to także uchodźców, którzy szukają u nas schronienia przed piekłem wojny domowej" - zaznaczyła niemiecka kanclerz.
Ze względu na niemiecką przeszłość - w czasie III Rzeszy wielu przeciwników Hitlera znalazło schronienie w USA i innych krajach - prawo do azylu jest uważane w Niemczech za fundamentalną wartość nie podlegającą ograniczeniom.
Każdy, kto dotrze do niemieckiej granicy i oświadczy, że jest prześladowany z powodów politycznych, może być pewny, że jego wniosek zostanie rozpatrzony, a on sam do czasu podjęcia przez władze niemieckie decyzji ma zapewnioną opiekę na terenie Niemiec. Nie wolno go odesłać do kraju, gdzie grozi mu niebezpieczeństwo.
Obcokrajowcy starający się o azyl trafiają początkowo do placówek pierwszego kontaktu, gdzie są rejestrowani i gdzie spędzają - najczęściej w zbiorowych kwaterach - pierwsze miesiące w oczekiwaniu na decyzję Urzędu ds. Migracji i Uchodźców.
Oprócz zakwaterowania, wyżywienia i ubrań otrzymują pieniądze na własne wydatki. Samotna osoba dorosła otrzymuje obecnie 352 euro miesięcznie, z tego co najmniej 143 euro w gotówce. Urzędy, by ułatwić sobie pracę, wypłacają często świadczenia z góry za kilka miesięcy. W zeszłym roku takie świadczenia pobierało ponad 360 tys. osób.
W przypadku rodziny świadczenia mogą wzrosnąć nawet do 1000 euro, co jak zauważył w jednym z wywiadów szef MSW Thomas de Maiziere, odpowiada podwójnej pensji policjanta w Kosowie. By obniżyć atrakcyjność pobytu w Niemczech, MSW proponuje zastąpienie świadczeń w gotówce bonami na usługi i towary.
Po upływie 15 miesięcy azylanci otrzymują świadczenia w wysokości takiej samej jak obywatele Niemiec. Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał podjętą kilka lat temu próbę obniżenia świadczeń za niezgodną z konstytucją.
Berlin naciska obecnie na zrównanie poziomu świadczeń dla azylantów w Unii Europejskiej.
W przeciwieństwie do uciekinierów z Syrii czy Iraku, gdzie toczy się wojna domowa, a także Afganistanu czy Erytrei, obywatele krajów z Bałkanów Zachodnich nie mają praktycznie żadnych szans na uzyskanie azylu bądź statusu uchodźcy. Pomimo to obywatele Kosowa, Albanii czy Czarnogóry stanowili w pierwszych miesiącach br. blisko 40 proc. wszystkich ubiegających się o azyl.
Proces rozpatrywania wniosku o azyl trwa w Niemczech bardzo długo - średnio ponad 5 miesięcy. W tym czasie oczekujący pobierają świadczenia, wykorzystując nierzadko okres pobytu na pracę na czarno. W placówkach Urzędu ds. Migracji i Uchodźców leży 250 tys. nierozpatrzonych wniosków. W dodatku nawet odmowa azylu nie oznacza w wielu wypadkach konieczności wyjazdu z Niemiec. Tylko niewielką część tych osób udaje się deportować do kraju pochodzenia; niektórzy wracają po kilku miesiącach do Niemiec.
Świadczenia materialne nie są jedynym powodem popularności Niemiec wśród imigrantów. Wskazują oni także na praworządność, brak korupcji, dobre perspektywy zawodowe, poczucie bezpieczeństwa, możliwość edukacji.
Historyk Herfried Muenkler zwraca też uwagę na istniejące już środowiska narodowościowe ułatwiające pierwsze kroki imigrantom.
Nie bez znaczenia dla fali imigrantów są telewizja oraz portale społecznościowe przedstawiające Niemcy jako kraj mlekiem i miodem płynący. Programy tego rodzaju odbierane są w obozach dla uchodźców w Libanie, Jordanii i Turcji, wpływając na decyzje o wyjeździe. Zdjęcia dworca głównego w Monachium, gdzie w minionych tygodniach setki wolontariuszy i mieszkańców witały serdecznie przybyszy, obiegły cały świat.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" pisze o ambasadzie Niemiec w Bejrucie, zasypywanej pytaniami o godzinę odpłynięcia statku do Niemiec. W libańskim porcie na podroż do Berlina czekało kilkaset osób, które pocztą pantoflową dowiedziały się o rzekomej okazji wyemigrowania do ziemi obiecanej, choć żaden statek nie czekał.
Niemiecki MSZ rozpoczął kampanię informacyjną mającą przeciwdziałać dezinformacji; jej celem jest zniechęcenie potencjalnych imigrantów do wyjazdu. Ambasadorowie Niemiec tłumaczą w miejscowych mediach, że nie jest prawdą, iż każdy mieszkaniec Afganistanu czy Pakistanu może od zaraz rozpocząć nowe życie w Niemczech.
Przez długi czas Niemcy nie bez dumy odbierali wyrazy podziwu ze strony imigrantów. Gdy jednak fala uchodźców zaczęła zagrażać strukturom państwa, władze przywróciły kontrole na granicach w nadziei, że strumień azylantów ulegnie spowolnieniu.