Prezydent Duda przyznał w Londynie, że nie powiedziałby dziś Polakom, żeby wracali do kraju. Ruszyła krytyka pod jego adresem. „Gazeta Wyborcza” walczy nawet ze słowami, których nie powiedział.
15.09.2015 18:11 GOSC.PL
Co dokładnie prezydent powiedział Polakom mieszkającym w Wielkiej Brytanii? Warto zacytować dokładnie: „Ja nie mam odwagi powiedzieć tutaj: wracajcie do kraju. Nie mam odwagi tego powiedzieć, bo to jest, powtarzam jeszcze raz, cały szereg działań, które spowodują, że ludzie wrócą i nie będą rozczarowani i nie powiedzą: ten człowiek powiedział nam nieprawdę, ten człowiek nas okłamał, naciągnął nas".
Nie rozumiem tej krytyki. Całkiem sporo jeżdżę po naszej pięknej Ojczyźnie i łatwo się zachwycam jej urodą. Doceniam nowe drogi, piękniejące miasta. Ale trudno jednocześnie zamknąć oczy na ciężką sytuację rolników czy biedę w niektórych rejonach. Dlatego pytam krytykujących: co według nich prezydent miał powiedzieć? Czy miał obiecywać zieloną wyspę, albo inne, ładnie brzmiące „projekty”, których szybka realizacja nie jest oczywistością.
Trudne to słowa, ale wolę polityków realistów, nawet jeśli ten realizm ma gorzki smak, niż polityków bajkopisarzy. Prezydent ma nie tylko obowiązek budowania dobrego wizerunku kraju. Jego powinnością jest także szczerość wobec obywateli i odpowiedzialność za słowa. Tym bardziej, że spora część Polaków w Anglii głosowała na niego. Zresztą ani jednego, ani drugiego nie da się robić bez prawdy w podejściu do rzeczywistości.
A prawda jest taka, że nie każdy, kto ma chęci i wykształcenie pracuje w Polsce i jest zdolny utrzymywać rodzinę. Myślę, że spokojnie możemy robić przeglądy własnej rodziny i znajomych i wskazywać podobne sytuacje. Młodzi ludzie, którzy z powodów materialnych odkładają decyzję o ślubie, a potem decyzję o dzieciach to dramat. Dla wielu z nich, nie tylko w Anglii, emigracja nie była wyborem, tylko koniecznością.
Dziwię się politykom PO i premier Ewie Kopacz, którzy z jednej strony starają się zaklinać rzeczywistość i posługują się wyłącznie propagandą sukcesu, powtarzając o złotych czasach, w których żyjemy. A z drugiej strony mówią, że nie stać nas na przyjmowanie uchodźców, bo nie jesteśmy tak zamożnym krajem. Jeszcze kilka dni temu krytykowali opozycję za puste obietnice, a teraz oczekują od prezydenta pustych słów do emigrantów.
Dla premier Kopacz i jej partyjnych kolegów mam jeszcze jeden cytat.
"Ośmieszyłbym się, gdybym mówił dziś w Londynie: słuchajcie, wracajcie. Bo co? Dam im równie dobrze płatną pracę jak w Londynie? Nie dam. Ja muszę zrobić porządek w Polsce na tyle, żeby sami się zdecydowali za rok czy za pięć lat. Chcę przywrócić Polakom wiarę, że także w Polsce można żyć i zarabiać. Bo oni wrócą, jeśli nie tylko ceny, ale i zarobki w Polsce będą zachodnie".
Znowu A. Duda? W żadnym razie. Tak powiedział w 2007 roku w stolicy Anglii Donald Tusk.
Od zaprzysiężenia obecnego prezydenta nie minęło nawet jeszcze symboliczne 100 dni, które daje się obejmującym urząd politykom na tzw. start i „rozruch”. Prezydent obiecał dużo. Ważne są nie tylko te materialne obietnice jak np. 500 zł na dziecko. Chęciami odbudowania wspólnoty, zapowiedziami bycia prezydentem wszystkich rozbudził wielkie nadzieję.
Niezależnie od sympatii warto dać mu trochę czasu i szansę na realizację. Nie będę miał nic przeciwko ostrej krytyce pod adresem A. Dudy jeśli nie wywiąże się z tego, co zapowiadał. Bez wahania stanę w pierwszym szeregu tych, którzy będą go rozliczać.
A teraz od rzeczywistości przejdźmy na chwilę do rzeczywistości alternatywnej, bo w takiej mam wrażenie żyje „Gazeta Wyborcza” i jej publicysta Paweł Wroński. Tytuł jego komentarza na portalu Wyborcza.pl brzmi: „Duda do angielskiej Polonii: nie wracajcie”. Nie wiem, gdzie autor tekstu usłyszał albo przeczytał te słowa. Nie zacytowała ich nawet jego własna gazeta, bo po prostu nie padły. To tylko bardzo twórcze rozwinięcie słów, które przytoczyłem na początku. Zresztą „Wyborcza” zdążyła już mnie przyzwyczaić, że jeśli jakieś fakty nie zgadzają się z jej grubą i wyraźną linią, to tym gorzej dla nich.
Mariusz Majewski