Ostatnio na profilach na facebooku pojawiły się nawet zdjęcia bramy obozu w Oświęcimiu z napisem: „imigranci zapraszamy”. Coraz trudniej czytać również komentarze pod artykułami na temat uchodźców i imigrantów, ale i same artykuły.
Z Jackiem Wnukiem i Wojciechem Wcisłem spotkaliśmy się na Starym Mieście w Lublinie. Usiedliśmy w jednym z ogródków, żeby przy herbacie i lubelskim żurku porozmawiać o uchodźcach i imigrantach. Przy jednym ze stolików, tuż za nami obiad jedli młodzi Niemcy, dyskutując nad najnowszym projektem naukowym. Nawet nie zamknęli swoich laptopów, gdy otrzymali talerze z jedzeniem. Przed nami siedziała para młodych ludzi z Korei, rozmowę przerywali tradycyjnie na robienie zdjęć. Dobiegały do nas też słowa w języku angielskim i ukraińskim. Na taki obraz rzeczywistości nie zwracamy na co dzień uwagi. Mieszkańców i turystów bardziej zainteresował znany polityk, który właśnie przejechał wąską, wybrukowaną ulicą.
Początek
Jacek Wnuk, prezes Centrum Wolontariatu w Lublinie i dr Wojciech Wciseł, jego zastępca, na kwestiach uchodźców i imigrantów znają się w tym mieście jak mało kto. Ich kontakt z programem pomocy uchodźcom rozpoczął się od kontaktu z jedną z czeczeńskich rodzin w 2001 r. Było to w nieistniejącym już dziś ośrodku przy ul. Wrońskiej. Od tamtej pory poszerzali swoją działalność integracyjną w kolejnych ośrodkach: w Bezwoli, Kolonii Horbów i w Białej Podlaskiej. Stąd powstał pomysł założenia międzynarodowej grupy wolontariuszy Omnes Gentes
Rozróżnienie
W przestrzeni publicznej dość często myli się kim jest uchodźca, a kim imigrant. - Status uchodźcy określa Konwencja Genewska, która mówi wprost, że uchodźcą jest osoba, która ucieka ze swego domu, ze swego kraju w wyniku zagrożenia życia lub niebezpieczeństwa, które czyha na dana osobę z przyczyn politycznych, religijnych. Natomiast imigrant to osoba, która z własnej nieprzymuszonej woli chce zmienić swoje miejsce zamieszkania. Zazwyczaj z pobudek ekonomicznych, choć nie tylko. Trzeba więc rozróżnić w tej sytuacji przymus od dobrowolności – wyjaśnia W. Wciseł.
Zadziwienie i wstyd
W mediach społecznościowych dochodzi do fali skrajnej niechęci wobec cudzoziemców ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Kryzys imigracyjny wydobył skrajnie negatywne postawy wielu osób, które nawet na profilach społecznościowych nie hamują swoich poglądów. Ostatnio na profilach na facebooku pojawiły się nawet zdjęcia bramy obozu w Oświęcimiu z napisem: „imigranci zapraszamy”. Coraz trudniej czytać również komentarze pod artykułami na temat uchodźców i imigrantów. – Jest to zadziwiające. Myślę, ze bierze się to z nagonki medialnej, szumu informacyjnego i braku rozróżnienia na to kim jest uchodźca, a kim imigrant. Po drugie takie postawy rodzi niewiedza i nieznajomość problemu dotyczącego przyczyn, z których uchodźcy opuszczają dzisiaj swoje kraje. Niektórzy żyją też w sferze stereotypów, ze ktoś, kto nosi brodę, inaczej się ubiera, ma inny kolor skóry – to musi być od razu terrorystą – dodaje J. Wnuk. Te reakcje wydają się dziwne także dla Wcisła. - Przecież Polska od 2007 r. należy do strefy Schengen, gdzie granice są otwarte i do nas może przyjechać każdy z terenu unii, bez względu na pochodzenie, religię czy kolor skóry. Zatem najazd obcych kultur i religii jest możliwy od ponad siedmiu lat, a atak terrorystyczny może nadejść ze strony każdego turysty.
Stać nas czy nie?
- Politycy mają to do siebie, że będą chcieli wyczuć nastroje społeczne przed wyborami. I będą mówić tak, żeby przypodobać się wyborcom – mówi Wciseł. Nie wszyscy wiedzą, że za każdym przyjętym przez nasz kraj uchodźcą idą środki finansowe z Unii Europejskiej. – To nie jest tak, ze to tylko polski budżet będzie dokładał bo jest specjalny fundusz solidarnościowy Unii Europejskiej – dodaje Wnuk. Zadałem więc pytanie Jackowi, czy te kilkanaście tysięcy uchodźców, których ma przyjąć Polska to dużo. Odpowiedź mnie bardzo zaskoczyła. – W ostatnim roku, o status uchodźcy poprosiło w naszym kraju 15 tys. osób. Jeśli ten program relokacji i przesiedleń ma być rozłożony na trzy lata, i nawet gdybyśmy mieli przyjąć kilkanaście tys. uchodźców, nie należy się bać. Mogłoby to być niepokojące jedynie wówczas, gdyby za nasza wschodnią granicą doszło do nieoczekiwanych działań, zmuszających ludzi do ucieczki na Zachód. Miejmy nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy – wyjaśnia.
Polacy nie mają pracy
Czy nasz kraj może odnieść jakieś korzyści materialne z faktu przyjęcia uchodźców? Zdaniem Jacka Wnuka, w jakiejś części na pewno można przygotować tych ludzi do rynku pracy, w tych obszarach, które potrzebują rąk do pracy. Istnieje opinia, z Polacy nie mają pracy, a tu ktoś mówi o pracy dla uchodźców. Jednak prezes Centrum Wolontariatu w Lublinie odpowiada spokojnie: - To stereotypowe myślenie. Bo cudzoziemcy zajmują takie stanowiska i miejsca pracy, w których nie chcą pracować Polacy. Takie myślenie jest obecne wszędzie.
Świat się kurczy
- Świat się kurczy, jest małą wioską. Pokonywać odległości można coraz szybciej, nawet z lotniska pod Lublinem. Ale „świat” też do nas przyjeżdża, mamy coraz więcej cudzoziemców. Niw możemy się bać, ale trzeba budować realną postawę opartą na wiedzy. W szkołach, gdzie są dzieci cudzoziemców i uchodźców - dochodzi do zadziwiających sytuacji, bardzo pozytywnych – dodaje Wciseł. Zdaniem specjalistów nie powinno dojść do sytuacji, które domagałyby się radykalnych rozstrzygnięć, których należałoby się bać. Choć obserwacja i ostrożność są konieczne.
rp