10 września Sejm będzie debatował nad obywatelskim projektem ustawy zakazującym aborcji.
Obowiązująca obecnie ustawa pozwala na dokonanie aborcji, czyli zabicia dziecka w fazie prenatalnej, w trzech przypadkach: 1. gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej; 2. zachodzi duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu; 3. gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
Kiedy czytamy ustawę o dopuszczalności aborcji, widzimy całkowity brak precyzji sformułowań. Co oznacza „duże prawdopodobieństwo”? 90 proc.? A może 3 proc.? Ustawodawca tego nie określił. Co oznacza sformułowanie „zagrożenie dla zdrowia”? O ciąży w wyniku czynu zabronionego mówi się i pisze w kontekście gwałtu, ale może chodzić też o nadużycie stanowiska, wiek poniżej 15 lat, albo stosunek kazirodczy. Według sprawozdania Rady Ministrów w roku 2013 wykonano 751 aborcji, w tym 23 ze względu na pierwsza przesłankę, 725 ze względu na drugą i 3 aborcje z względu na przesłankę trzecią.
Prokurator Generalny Andrzej Seremet przesłał do Sejmu opinię, w której krytycznie odniósł się do projektu. Seremet zarzuca projektowi „…nadanie życiu ludzkiemu w fazie prenatalnej wartości nadrzędnej w stosunku do innych dóbr i wartości konstytucyjnych”. Dalej Prokurator Generalny pisze, że „Państwo nie może tak drastycznie ingerować w życie człowieka, aby rozwiązywać za niego tak istotne kolizje, jak przykładowo kolizja dobra, jakim jest życie matki i życia jej nienarodzonego dziecka (zagrożenie dla życia matki)”.
Andrzej Seremet zapewne nie zna „Deklaracji dublińskiej” , podpisanej przez ponad 1 000 ginekologów z całego świata, która stwierdza: „Jako doświadczeni praktycy i badacze w dziedzinie ginekologii i położnictwa oświadczamy, że aborcja – czyli zamierzone zniszczenie nienarodzonego dziecka – nie jest z perspektywy medycznej konieczna by ocalić życie matki”. Jako prawnik powinien jednak rozumieć cytaty, na które się powołuje. Jeden z nich odnosi się do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 28 maja 1997 roku i zawiera następujące zdania: "Stwierdzenie, że życie człowieka w każdej fazie jego rozwoju stanowi wartość konstytucyjną podlegającą ochronie nie oznacza, że intensywność tej ochrony w każdej fazie życia i w każdych okolicznościach ma być taka sama. … Ochrona ta jednak powinna być zawsze dostateczna z punktu widzenia chronionego dobra. (podkreślenie MD)".
Czy pan Seremet rzeczywiście uważa, że dopuszczenie aborcji w przypadku „dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu” wystarczająco chroni życie ludzkie w fazie prenatalnej? Jeśli p. Seremet sądzi, że Trybunał uznał, iż życie ludzkie w fazie prenatalnej może być chronione słabiej, myli się głęboko, ponieważ w innym miejscu tego samego uzasadnienia znajduje się wyraźne stwierdzenie: „Wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego, jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia.”
Trybunał Konstytucyjny stanął na stanowisku, że nie można różnicować wartości życia ludzkiego w zależności od fazy, w jakiej się znajduje. Prokurator Generalny albo tego stanowiska nie rozumie, albo się z nim nie zgadza. Tu tkwi istota sporu o aborcję. Zwolennicy aborcji często kwestionują fakt, że płód ludzki przed narodzeniem jest człowiekiem. Zadajmy więc pytanie, cóż takiego dzieje się podczas porodu, że „zlepek komórek” staje się człowiekiem? Odpowiedź dla każdego myślącego człowieka jest oczywista. Podczas porodu nie zmienia się tożsamość płodu. „To” co się rodzi, jest człowiekiem, ponieważ przedtem nim było.
Nie wszyscy jednak zwolennicy aborcji utrzymują, że podczas porodu dochodzi do zmiany jakościowej. Wykładowca Uniwersytetu w Princeton, Peter Singer twierdzi, że dziecko również po narodzeniu nie ma prawa do życia. Postuluje czterotygodniowy okres przejściowy, po którym dziecko otrzymywałoby pełnię praw. Singer, który ma sporo naśladowców, postuluje również dobijanie osób, niebędących w stanie zrozumieć wyboru między życiem i śmiercią, nazywając to eutanazją adobrowolną. Singer twierdzi, że sama przynależność do gatunku homo sapiens czy hipotetyczna możliwość rozwoju, nie są znaczące etycznie, liczy się stan aktualny i wyznaczniki takie jak racjonalność, samoświadomość itd.
Można powiedzieć, że Singer dzieli ludzi na lepszych (tych, których nie można zabijać) i gorszych (tych, których zabijać wolno). Prokurator Seremet i inni zwolennicy aborcji, czynią podobnie, choć nie są równie jak Singer konsekwentni, czy może szczerzy.
Dzielenie ludzi na lepszych i gorszych nie jest niczym nowym. W minionych wiekach zabicie niewolnika nie było karane, trzeba było tylko wynagrodzić szkodę właścicielowi. W XX wieku w Europie widzieliśmy całe kategorie ludzi wyjętych spod prawa – Słowian, Żydów, Cyganów, kułaków, czy generalnie „wrogów klasowych”. Akceptacja mentalności aborcyjnej oznacza faktycznie powrót do nieludzkich „czasów pogardy”. Dzisiaj obiektem pogardy są nienarodzeni, jutro będą inni słabi, choć nie wiemy kto dokładnie. Dziadkowie Petera Singera jako „podludzie” zginęli w obozach koncentracyjnych, ale to nie przeszkadza temu potomkowi wiedeńskich Żydów, przedstawiać postulatów wyjęcia spod prawa całych grup ludzkich.
Dyskutując dzisiaj na temat aborcji nie poruszamy „tematu zastępczego”. Zajmujemy się sprawą fundamentalną. Odpowiedzią na odwieczne pytanie : „Kto jest człowiekiem, czyli moim bliźnim?”. Możemy odpowiedzieć tak jak Hitler i bolszewicy: człowiekiem jest tylko ten, kto przynosi nam korzyść. Inni są „podludźmi”. Możemy też odpowiedzieć jak ludzie, którzy maja sumienie i starają się postępować zgodnie z nim: bliźnim jest ten, który potrzebuje mojej pomocy.
Którą odpowiedź wybiorą posłowie? Dowiemy się w tym tygodniu.
Mariusz Dzierżawski /Fundacja Pro–Prawo do życia