Czemu wy, Polacy, nie chcecie tak, jak chcieć należy?

Lata urabiania Polaków przeciw religii w szkole nie przynoszą efektu. Trzeba się więc pocieszać nawet tym, że „tylko” 80 proc. Polaków chce religii.

Zgodnie z doroczną tradycją wyznawcy Polski „świeckiej” wraz z rozpoczęciem roku szkolnego rozpoczynają akcję jęczenia nad religią w szkole. I oto 1 września jedna z dwóch Zjednoczonych Lewic zaapelowała o wyprowadzenie religii ze szkół. Zabawne, że robi to w sytuacji, gdy najnowsze badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w Polsce wykazują, iż ponad 80 proc. Polaków religię w szkole akceptuje. Ale przed wyborami trzeba jakoś zaistnieć, a gdy się nie dosięga progu wyborczego, to nawet odwołanie się do kilkuprocentowego potencjalnego elektoratu ma jakieś znaczenie. 

Być może w ten sam elektorat celuje Katarzyna Wiśniewska, która pisze w „Gazecie Wyborczej”: „Tuż przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego Kościół wymalował sobie laurkę. »80 proc. Polaków akceptuje nauczanie religii w szkole« – ogłosił Episkopat na swojej stronie internetowej”. 

Proszę zwrócić uwagę na to sformułowanie: Kościół sobie „wymalował laurkę”. Masz tu, czytelniku, odebrać komunikat, że to nie Polacy chcą religii w szkole, tylko Kościół coś tam sobie samochwalczo spreparował.

Dalej Katarzyna Wiśniewska polemizuje ze stwierdzeniem ks. Sławomira Nowotnego z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, który – nawiązując do 80 proc. poparcia – mówił o „stabilnym poparciu społecznym” dla religii w szkole. „Owszem, liczba się zgadza, ale gdzie stabilizacja, skoro aprobata dla religii w szkołach spada?” – dopytuje Wiśniewska, bo zauważyła, że w 2013 r. ta aprobata wynosiła 82 proc., a teraz wynosi ponad 80 proc.

No tak, niespełna 2 proc. – szalona różnica. I jakoś nie wzbudza refleksji ani pani redaktor, ani działaczy lewicy fakt, że 80 proc. akceptacji dla religii w szkole oznacza po prostu tyle, że Polacy życzą sobie religii w szkole. To poparcie gigantyczne, o jakim daremnie śni każdy polityk. Więc jeszcze raz: Polacy chcą religii w szkole. Kropka.

Oczywiście zrozumiała jest frustracja środowisk lewicowych (więc i GW) – zobaczyli bowiem, że ich wieloletnie wysiłki nad zohydzeniem Polakom religii w szkole przynoszą bardzo mizerne efekty. I wiedzą już, że aby zrobić z Polski diabelskie ranczo, będą musieli jeszcze długo i z mozołem mieszać Polakom w głowach, co przy nowym prezydencie i wiszącej w powietrzu zmianie opcji politycznej, będzie jeszcze trudniejsze. 
Lewica (w tym PO), uzasadniając swój upór przy antyludzkich projektach, lubi posługiwać się argumentem, że przecież „nikt wam nie każe korzystać z in vitro”, „nikt wam nie każe rodzić”. Takie argumenty są zawsze fałszywe, bo krzywdzić ludzi nie wolno nigdy, nawet gdyby chciało tego 100 proc. społeczeństwa. Ale gdy licząca się część społeczeństwa chce religii w szkole, to tym, którzy religii nie chcą, w pełni zasadnie można powiedzieć: Co się czepiacie. Przecież waszych dzieci nikt wam nie każe posyłać na religię.

Sprostowanie
Komentujący tekst adamp_314 wytknął mi, że w powyższym komentarzu zarzucam Katarzynie Wiśniewskiej przeinaczanie tekstu CBOS, gdy pisała o Polakach, że religia jako przedmiot nauczania ich „nie razi”, gdy tymczasem ona cytowała treść pytania wiernie. To prawda. Nie sprawdziłem tego. Przyznaję się do błędu i przepraszam. Błędną sugestię usunąłem już z tekstu.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak