Chrześcijanie w Palestynie doświadczają boleśnie skutków izraelskiej „polityki bezpieczeństwa”. Nielegalne zajmowanie kolejnych terytoriów pozbawia kościelne wspólnoty dostępu do własnej ziemi.
Izrael od 2003 roku buduje tzw. barierę separacyjną, która ma chronić go przed potencjalnymi atakami Palestyńczyków ze strony Zachodniego Brzegu Jordanu. Wysoki na 8 metrów mur (dwukrotnie wyższy niż mur berliński) docelowo będzie miał ok. 700 km długości. Strona izraelska tłumaczy, że „mur bezpieczeństwa” jest potrzebny, aby zapewnić ochronę obywatelom Izraela. Problem jednak w tym, że mur nie przebiega tylko wzdłuż wymęczonej setkami porozumień „granicy”, ale w praktyce wdziera się nawet na kilka kilometrów w głąb okupowanych terytoriów palestyńskich. Niejednokrotnie oddziela rolników od ich pól, powoduje rozłąkę rodzin, odcina ludzi od podstawowych świadczeń, które mają zapewniać szpitale czy urzędy. A uczniów odcina od szkół – ewentualnie wymusza przechodzenie kontroli na checkpointach i dodatkowe opłaty za podróż... czasem nawet taksówkami. Coraz częściej dotyka to również wspólnot kościelnych. Wierni wszystkich wyznań spotykają się przy wyciętych drzewach na wspólnej modlitwie w intencji zaprzestania grabieży ziemi. I próbują dochodzić swoich praw przed izraelskimi sądami. To drugie jednak skazane jest raczej na porażkę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina