Za to pięknie śpiewają, a Msza św. z ich udziałem to prawdziwe dzieło sztuki. Miłośnicy „rytu trydenckiego” zjechali na warsztaty liturgiczne do Lichenia.
20.08.2015 23:54 GOSC.PL
Jeśli ktoś uważa, że propagatorzy „starej Mszy” to krwiożerczy prawicowcy uważający posoborowy ryt za świętokradczy, widzący papieży II połowy XX wieku gotujących się na samym dnie Piekła w jednym kotle z Marcinem Lutrem i Janem Kalwinem, ten jest w błędzie. Wśród tradycjonalistów są pewnie i tacy ludzie – ale na Warsztatach Liturgii Tradycyjnej „Ars Celebrandi”, które właśnie trwają w Licheniu, ich nie spotkałem. Spotkałem za to księży uczących się tajników odprawiania Mszy św., nierzadko pod okiem… świeckich. Dziewczyny pięknie śpiewające chorał gregoriański, chłopaków służących do Mszy św. zarówno w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, jak i w tej znanej nam z kościołów parafialnych. Ludzi dbających o to, by ryt dominikański – przez prawie osiemset lat używany przez zakon kaznodziejski – nie uległ zapomnieniu. Przykłady można mnożyć.
Od kiedy papież Benedykt XVI ogłosił w 2007 roku motu prorpio „Summorum Pontificum” o wiele łatwiej jest uczestniczyć we Mszy św. odprawianej w rycie, który obowiązywał zachodnich katolików przez setki lat. Dziś miejsc, w których – w pełnej Komunii z Rzymem – odprawiane są takie Msze św. jest w Polsce ok. 90. Wierni, którym ta forma rytu jest bliska, niekoniecznie zamykają się we własnym gronie. Przykładowo na Pomorzu tamtejsze środowisko tradycji zorganizowało Mszę św. w tym rycie podczas rekolekcji Oazy. Zdarza się, że tradycjonalistyczne schole biorą udział w bardziej uroczystych „nowych” Mszach św., gdy potrzeba profesjonalnego wykonania chorału. Powoli (choć nie bez tarć) tradycjonaliści stają się akceptowaną wspólnotą – obok Neokatechumenatu, Odnowy w Duchu Świętym czy Ruchu Światło-Życie.
„Summorum Pontificum” zdecydowanie ucywilizowało relacje między miłośnikami „Trydentu” a „mainstreamowym” Kościołem. Gdy – przynajmniej formalnie – można ją bez przeszkód odprawiać w każdej parafii (wystarczy zgoda proboszcza), niknie pokusa kontestowania całej wspólnoty. Z drugiej strony otwarta obecność tradycjonalistów w parafiach rozwiewa stereotypy związane ze „starą Mszą” i ułatwia jej poznanie. I aby w niej uczestniczyć, wcale nie trzeba odrzucać nowego rytu – w Kościele, który współcześnie jest coraz bardziej „wspólnotą wspólnot”, każdy może znaleźć taką formę pobożności, która mu najbardziej odpowiada, i niekoniecznie musi to być powrót do starych form. Zresztą, wielu uczestników warsztatów chodzi na Msze św. w jednej i drugiej formie rytu (nie mówiąc o księżach, którzy przecież w swoich parafiach na co dzień odprawiają przede wszystkim Mszę św. w nowym rycie).
Dlatego proboszczu – jeśli przyjdą do Ciebie wierni i powiedzą, że chcą modlić się po staremu, nie bój się: oni nie gryzą. Choć mogą połknąć w całości.
Stefan Sękowski