Jeśli ludzie władzy ciężko przeżywają krytykę nawet gdy mają największe media, to może zrobiliśmy im krzywdę, dopuszczając do rządzenia?
13.08.2015 15:10 GOSC.PL
Ludzie teraz to takie biedactwa, jak jeszcze nigdy w historii. A im ważniejsi ci ludzie, tym większe te biedactwa. Uważać na to trzeba, na paluszkach obchodzić, bo jak się to urazi, to się to się to jeszcze rozpłacze. Weźmy takiego byłego prezydenta: normalnie chińska porcelana. Wystarczyło go skrytykować, a już hałas, że to podły atak, krzywda i trzeba przepraszać, bo się „poczuje odrzucony”. Skrytykować, powtarzam, bo to była krytyka, a nie żadna jatka.
Piszę o tym, bo wciąż nie milkną echa słynnych księżowskich przeprosin. No to proszę, jakie to konkretnie „podłości” musiał znosić eksprezydent? Słychać, że chodzi o wypowiedź o. Rydzyka, który intelektualistów przyklaskujących Bronisławowi Komorowskiemu miał porównać do niemieckiej profesury wspierającej Hitlera. Dobrze, uznajmy, że to spełnia kryteria niesprawiedliwości. Ale słyszeliśmy przeprosiny za „wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych”, które były wypowiadane „przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła”. Więc nie o jedną niesprawiedliwość chodziło, więc nie o jednego człowieka Kościoła. Żeby takie przeprosiny były zasadne, baza tezy o niesprawiedliwościach i podłościach ludzi Kościoła nie może zawierać jednego przypadku, ani nawet kilku przypadków. A zatem pytam: jakie to liczne niesprawiedliwości spotykały byłego prezydenta? Czy stwierdzenie, że popełnił publiczny grzech – a popełnił – jest podłością? Czy umotywowana krytyka to krzywda? Czy sprzeciw wobec polityki władzy, zwłaszcza gdy władza grzebie w prawie naturalnym, jest atakiem?
Histeria wokół „bezprzykładnych ataków” dotyczy nie tylko byłej głowy państwa, ale praktycznie każdego przedstawiciela obecnej PO-władzy. Prezydent (były), premier, marszałek Sejmu, pełnomocnik ds. równości … – o kim by nie napisać lub powiedzieć inaczej niż pochwalnie, zaraz będzie, że pogarda, niszczenie i wdeptywanie w ziemię. Jest tak zwłaszcza wtedy, gdy taki krytyczny tekst pod adresem „polityki moralnej” naszej władzy pojawi się w medium katolickim. Oj, to wtedy „postępowi” idą do przedpokoju, gdzie zostawili swoje sumienia, wkładają je i dalejże pouczać, że to nie po chrześcijańsku tak „strzykać jadem” i „ziać nienawiścią”. Ale jakoś nikt nie przytacza konkretnych przykładów owego ziania i strzykania. No dalej! Ja bardzo proszę! Tylko proszę nie mówić o „ogólnej wymowie”, bo to tak odległe od konkretu jak, powiedzmy, partia Ryszarda Petru od realnej (a nie dętej przez media) popularności.
Jasne, że nie wolno ludzi pomawiać, podawać o nich kłamliwych informacji i obrzucać inwektywami – ale takie rzeczy w poważnych środowiskach się prawie nie zdarzają. Zwykłą, uprawnioną krytykę przedstawia się tak, jakby to było walenie maczugą po głowach.
No przepraszam, a ile ci biedni, krzywdzeni przedstawiciele władzy, mają lat? Proszę sobie uświadomić, że politycy to osoby publiczne, a im wyżej siedzą, tym większą kasę biorą między innymi za to, że będą musieli stawić czoła kontroli społecznej. Ta zaś wiąże się także z różnymi formami wyrażania sprzeciwu. Oni wiedzą, co biorą, gdy idą do wielkiej polityki. Wie to zwłaszcza prezydent, wie premier, wiedzą parlamentarzyści. Dlatego, doprawdy, nie róbmy z nich ofiar, i to zwłaszcza wtedy, gdy jak żadna inna ekipa w wolnej Polsce, cieszyli się, i wciąż cieszą, ochroną największych mediów.
Franciszek Kucharczak