Nie wiem, czy zastanawiali się Państwo na tym, dlaczego sprawa tak prosta i oczywista, jak Komunia św. dla osoby popełniającej grzech ciężki, budzi u niektórych tyle kontrowersji.
Wszystko to jest przecież zupełnie jasne. Każde średnio rozgarnięte dziecko chodzące na katechezę wie chyba już od pierwszej klasy, że w stanie grzechu ciężkiego nie można przystępować do Komunii św. Trzeba się najpierw wyspowiadać. Dzieci to wiedzą, a wielu dorosłych nie. Myślę w tym miejscu o Komunii św. dla polityków katolików, którzy głosowali za ustawą o in vitro. Choć sprawa jest dziecinnie prosta, ileż to lamentów można było usłyszeć z ust ważnych ludzi. Każdy polityk, który przyłożył rękę do powstania prawa zezwalającego zarówno na tworzenie ludzi w sztucznych warunkach, jak i niszczenie powstałego już życia, popełnił grzech ciężki (więcej na ss. 25–26). A ten jest przeszkodą do godnego przyjęcia Komunii św. Oświadczenie Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski sprzed ponad tygodnia tylko przypomniało tę prostą zasadę. Zgrzeszyłeś ciężko, musisz się wyspowiadać. Zrobić rachunek sumienia, żałować za grzech, postanowić poprawę, przystąpić do spowiedzi i zadośćuczynić za popełnione zło, czyli wypełnić pięć warunków dobrej spowiedzi świętej. Swoją drogą to fascynujące, że tych pięć prostych zasad ma zastosowanie podczas spowiedzi małego dziecka, jak i poważnego posła, a nawet prezydenta. Skąd zatem opór i wielka dyskusja w mediach? Problem, jak sądzę, pojawia się już na etapie rachunku sumienia. Z jakichś względów wielu katolików, w tym również tych, którzy są politykami, nie widzi w in vitro niczego złego. A skoro to nic złego, nie ma czego żałować. A bez żalu i do spowiedzi nie ma po co iść. Tym bardziej że na horyzoncie jawi się jeszcze jedna trudność. Ponieważ grzech był publiczny, popełniony na oczach całej Polski, to trzeba się do niego przyznać przed taką samą widownią. Napisać na Twitterze albo zorganizować konferencję prasową w Sejmie i ogłosić zmianę swojego stanowiska. Potem należy spróbować zmienić obowiązującą ustawę. Tylko tyle i aż tyle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk