O żonie Dorocie, dwóch bibliach i pokorze z dr. Przemysławem Binkiewiczem rozmawia Barbara Gruszka-Zych.
Często się modlicie?
Wspólnie z dziećmi modlimy się wieczorem na różańcu. To się zaczęło, od kiedy po powrocie z Medjugorie ponad 15 lat temu zacząłem odmawiać codziennie Koronkę Pokoju. Jestem przekonany, że Maryja pomogła przemieniać naszą rodzinę. Któregoś wieczoru siedzieliśmy przed telewizorem i żona powiedziała: „Zamiast oglądać film, odmówmy Różaniec”. To był luty 4 lata temu. Na kolanach wszyscy odmówiliśmy cały Różaniec. Po kilku miesiącach oddaliśmy telewizor i zamiast się w niego gapić, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Razem staramy się pamiętać o „Aniele Pańskim”, Godzinie Miłosierdzia.
Na Pana biurku leży Biblia. Przyznaje się Pan w pracy do wiary?
Po prostu z niej korzystam, więc po co ją kryć? A pod nią leży biblia naprotechnologii – podręcznik prof. Thomasa Hilgersa.
Od trzech lat zajmuje się Pan naprotechnologią.
Przez tę drugą część terminu – „technologia” – to nietrafiona w Polsce nazwa, która wydaje się bardziej zrozumiała dla Amerykanów z powodu ich mentalności. Naprotechnologię nazywam więc dobrą medycyną. To zbiór metod diagnostycznych, leczenia zachowawczego i chirurgicznego, stosowanego od dawna w medycynie, który został wybrany do naprawienia płodności. Przez diagnostykę hormonalną, dokładną obserwację cyklu, leczenie zachowawcze jesteśmy w stanie przywracać do normy różne zaburzenia płodności. Kiedy trzeba, sięgam też po nowoczesne endoskopowe metody chirurgiczne. Najczęściej powodem kobiecej niepłodności jest endometrioza, czyli obecności błony śluzowej macicy poza jej jamą. Usuwamy chirurgicznie ogniska tej choroby, zrosty, mięśniaki, naprawiamy jajowody o ograniczonej drożności. Wszystko to wykonujemy z ogromną troską o płodność – stosując profilaktykę przeciwzrostową, zapobiegając najmniejszemu krwawieniu, które może wywołać zrosty. Te metody były skuteczne już w latach 60., 70., tylko potem nastała era in vitro.
Która metoda jest droższa?
Naprotechnologia jest tania i skuteczna. A poza tym pacjentka leczona takimi metodami jest zdrowa i może zajść w kolejną ciążę, czego nie gwarantuje nieefektywna metoda in vitro.
Czy Pana praktyka naprotechnologiczna przynosi efekty?
Co rusz dowiaduję się, że któraś z pacjentek spodziewa się dziecka. Niedługo będzie rodzić pani czekająca na maleństwo 19 lat. Nie operowałem jej, ale musiałem poodstawiać źle zaordynowane leki i wskrzesić w niej wiarę, że dziecko się pocznie. Mając świadomość współdziałania ze Stwórcą, musimy wierzyć, że u Boga wszystko jest możliwe.