Ta ostatnia środa

Bronisław Komorowski podsumował pięć lat swej prezydentury. Fajnie, że nie dziesięć.

– Miała być jedna tura, a skończyło się na jednej kadencji – powiedział po wyborach prezydenckich politolog Błażej Poboży.

No tak – to, co się wydarzyło niespełna trzy miesiące temu, nie trzyma się politologicznych standardów. Przecież nic nie wskazywało na taką katastrofę nie tylko prezydenta, ale – w konsekwencji, jak się zdaje – w ogóle układu rządzącego. Korzystne sondaże poparcia, świetne wyniki w rankingach zaufania, pełna zgoda, pełne bezpieczeństwo. Pewność zwycięstwa była absolutna, dlatego prezydent Komorowski, jak słychać, wynajął komuś swoje warszawskie mieszkanie na 10 lat. 

Więc co się stało? Podobno wciąż trwają poszukiwania  niepełnosprawnej zakonnicy w ciąży, którą po pijanemu przejechał na pasach prezydent – bo, jak oceniał przed wyborami Adam Michnik, tylko taki wypadek mógłby doprowadzić do ewentualnej klęski wyborczej.

A jednak coś nie zagrało – i dziś ta ostatnia środa. „W czwartek zrobimy pierwszy krok ku nowej Polsce. Wyznaniowej, prawicowej, hierarchicznej, symbolicznej” – szydzi w „Wyborczej” Magdalena Środa. I to też jest wymowne, że dzięki platformianemu układowi władzy, w którym prezydent zajmował istotne miejsce, przez pięć lat pani Środa nie musiała się bać. A z nią całe Środo-wisko. Bo to oznacza, że bać się musieli ci, którzy nie podzielali ideowych zapatrywań ludzi „postępu”. Musieli, bo idei sprzecznych z prawem naturalnym nie da się pogodzić z prawem naturalnym. Kto nie trzyma się zasad, ten popiera kwasy – nie można tkwić pośrodku, niczym niezależny arbiter. O czym najlepiej świadczy zaangażowanie prezydenta  w kwestii genderowej konwencji i w sprawie procedury in vitro. Miało być kompromisowo – a wyszło skrajnie lewo.

Zawzięci technokraci powiedzą, że to są rzeczy nieważne, bo ważna to jest gospodarka, ważne są relacje międzynarodowe – takie rzeczy. I dlatego sądzą niektórzy, że katolicyzm bezobjawowy, jaki reprezentował odchodzący prezydent, nie stanowi problemu. A otóż historia pokazuje, że stosunek władców do kwestii moralnych często przesądzał o pomyślności lub poniewierce całych narodów. Gdy przywódca wiedział, czego chce, a chciał tego, co było zgodne z planem Stwórcy – społeczeństwo na tym dobrze wychodziło. To społeczeństwa oparte na mocnych zasadach moralnych w ostatecznym rozrachunku idą w przyszłość. Inne wegetują i – choć może jakiś czas jeszcze silne i najedzone – powoli zapadają się pod własnym ciężarem. Tak było z Imperium Rzymskim, tak może być z Europą, tak może być z Ameryką. Chyba, że przyjdzie otrzeźwienie. Czy przyszło na Polskę – trudno jeszcze powiedzieć. Ale sytuacja jest obiecująca, zwłaszcza że przyszła niespodziewanie niczym interwencja nadprzyrodzona, i rodzi nieoczekiwanie mocne skutki społeczne. No i Środo-wisko się boi. To też niezły prognostyk.

Tak więc, zanim Polska pogrąży się w mrokach klerofaszyzmu, czas na podziękowanie panu prezydentowi za tę jedną kadencję. Z akcentem na „jedną”.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak