Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ofiara Jezusa na krzyżu i Jego zmartwychwstanie to wyraz miłości najdoskonalszej i niepojętej. Miłości, która nie cofnęła się przed niczym i była zupełnie bezinteresowna. A my dostaliśmy ją wbrew ludzkiej logice. Bóg, który jest miłością, zaprasza człowieka, by szedł za Nim. Ale rzecz w tym, żeby w tej drodze naśladować Chrystusa, wyzbywszy się pychy, egoizmu, zachłanności, zazdrości, złości... Rezygnując z troski o własne „ja”, zobaczyć można znacznie więcej miejsc, w których brakuje miłości. Jezus nie obiecuje, że to będzie łatwe. Angażowanie się w sprawy innych ludzi daje radość, ale także nas spala, pochłania, zabiera po kawałku. Jeżeli jednak motorem naszych działań jest miłość, mamy gwarancję obfitości plonu, choć może nie nam przyjdzie go zbierać. Ostatni wers dzisiejszej Ewangelii czytam następująco: „A kto by chciał Miłości służyć, niech idzie za Miłością, a gdzie Miłość jest, tam będzie mój sługa. A jeśli kto Miłości służy, uczci go mój Ojciec”. I to mi wystarczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska