Czy prawo może zmienić biologię? Nie może. Szkoda, że politycy o tym zapominają.
Zaburzona terapia
Zjawisko transseksualizmu u dzieci jest zaburzeniem psychicznym o niezwykle skomplikowanemu charakterze. Częstokroć pomylić je można z naturalnymi procesami psychoseksualnymi, które opisała już wiele lat temu psychologia rozwojowa oraz pedagogika. Warto także pamiętać, że psychopedagogiczny proces diagnostyczny jest niezwykle złożony. Psychiatra, psycholog i pedagog muszą oddzielić patologię od szybko zmieniającej się rozwojowej normy. Ustawa o uzgodnieniu płci wprowadza w tym ujęciu element, który jest w istocie chory. Dziecko, które doświadcza odmienności płciowej, ma być de facto pozbawione własnej tożsamości. W pierwszym rzędzie ma być zmienione jego imię, które określa nas w sposób unikalny. Nawet rodzice adoptujący dzieci nie decydują się na zmianę imienia dziecka, które przyjmują do domu, w chwili, gdy posiada ono podstawową zdolność oceny rzeczywistości. Jak zatem ma funkcjonować dziecko, które nagle nazywać się będzie w sposób bezpłciowy? Jak zareagują na podobną praktykę jego rówieśnicy? Gdzie znajdują się w tym miejscu prawa człowieka, w tym prawa dziecka, o które walczą orędownicy ustawy?
Pojawienie się omawianej, prawnej podobnej propozycji jest jawnym przykładem niszczenia dzieciństwa. To właśnie w dzieciństwo wpisane są procesy rozwojowe, procesy, które nadal poznajemy. Rosną nam włosy, kości, zęby. Każdego dnia się zmieniamy. Piękno dzieciństwa polega również na jego intensywności. Dzieci chłoną świat, pod jego wpływem się zmieniają. Dzisiejsza kultura, często przybierająca postać antykultury erotycznej w sposób dynamiczny niszczy dzieciństwo. Zaburza jego niewinny charakter. Młode osoby coraz szybciej zapoznają się z obrazami pełnymi seksu, obrazami, na które ich niedojrzała psychika nie jest gotowa.
Przyjęcie Ustawy o uzgodnieniu płci jest jednym z pierwszych przykładów, w których polski ustawodawca zdecydował się na całkowite zbagatelizowanie biologii. Prawo, w tym zwłaszcza prawo rodzinne zawsze odwoływało się do znanych naturalnych procesów rozwoju człowieka. Ostatnio zaakceptowane przez Sejm przepisy zakładają jednak, że rodzice mogą określać swoje dziecko w sposób, który nie będzie sugerować jego płci. Działanie to ma być remedium na zdiagnozowane w dzieciństwie transseksualne zaburzenie. Czytając podobne przepisy coraz trudniej uciec od pytania: Kto w istocie jest zaburzony? Adresaci ustawy, czy też jej twórcy?
*Autor jest doktorem socjologii prawa, pedagogiem specjalnym oraz bioetykiem, kieruje dziełem bioetyka: portalu biotechnologia.pl
dr Błażej Kmieciak*