Pierwsze polskie święto państwowe

15 lipca to pierwsze polskie święto państwowe. Rocznica grunwaldzkiego zwycięstwa była uroczyście obchodzona w Polsce aż do rozbiorów. Bo też było co świętować.

Gdy 605 lat temu nad wzgórzami Grunwaldu zachodziło słońce, dogasały walki w krzyżackim taborze. Było już po wszystkim. Na polach, jak okiem sięgnąć, leżał ścięty kwiat rycerstwa Zakonu i jego gości. Zewsząd gnano też mnóstwo jeńców, a było ich w co zakuwać, bo krzyżacy przywieźli ze sobą mnóstwo kajdan dla pokonanych. 

Wszystko rozegrało się w kilka godzin. Jeszcze rano wielki mistrz Ulryk von Jungingen, pewny siebie, przysłał rycerzy z dwoma mieczami „ku pomocy” dla króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego. Doczekał się bitwy około południa. „Kiedy odtrąbiono sygnały do boju, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem ojczystą pieśń »Bogurodzicę«, a potem, pochylając kopie rzuciło się do walki” – zapisał Jan Długosz w swej słynnej kronice. Od niego też wiemy, że w miejscu zderzenia się armii rosło 6 wysokich dębów, które obsiedli liczni gapie „by podziwiać pierwsze starcie oddziałów i poznać dalsze losy obu wojsk”. 

Chyba nie spodziewali się aż takiego widowiska.

Po obu stronach starło się około 60 tysięcy ludzi. Jak czytamy u Długosza – „z trzasku łamiących się kopii i szczęku ścierającego się oręża powstał tak wielki łoskot i huk, tak donośny był szczęk mieczy, jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, że słyszeli go nawet ci, którzy oddaleni byli o kilka mil”.

Z początku „sprawa polska” (i litewska) nie wyglądała dobrze. Słabiej uzbrojeni Litwini zaczęli ustępować, a i w wojsku królewskim nastąpił kryzys, gdy upadła na ziemię wielka chorągiew z białym orłem. Mogło to spowodować panikę w wojsku, przekonanym o porażce głównych sił. Na szczęście jednak „walczący pod nią najbardziej doświadczeni i zaprawieni w bojach rycerze podźwignęli ją natychmiast i umieścili na swoim miejscu, nie dopuszczając do jej utraty. Nie dałoby się jej podźwignąć, gdyby jej nie osłonił własnymi piersiami i orężem znakomity hufiec najdzielniejszych rycerzy”. 

Stopniowo szala powodzenia przechyliła się na stronę polsko-litewską. Wówczas wielki mistrz rzucił odwód – 16 chorągwi jazdy, a sam stanął na ich czele. Gdy cała armia krzyżacka już walczyła, król Władysław Jagiełło miał jeszcze rezerwy. Gdy rzucił do ataku własną jazdę, centrum armii krzyżackiej znalazło się w okrążeniu. Ten właśnie moment pokazuje obraz Jana Matejki. Panował tam morderczy ścisk. Kto tam się znalazł, miał niewielkie szanse na przeżycie. To poległ także, wśród swoich rycerzy, wielki mistrz. 

Pod wieczór znużeni walką w letnim skwarze zwycięzcy dopadli beczek z winem, które przywieźli krzyżacy. Dobierali się do napoju, czerpiąc go hełmami, rękawicami a nawet butami. Król Jagiełło, w obawie o stan trzeźwości wojska, kazał wszystkie beczki rozbić. Długosz zapisał: „Wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka”. 

Rankiem znaleziono ciało Ulricha von Jungingena. Ktoś zdarł z niego zbroję i kosztowne szaty. W jego czole i w piersi widać było dziury. 

Król, widząc to, „kazał owinąć zwłoki w czyste chusty i na wozie okrytym purpurą odesłał do Malborka, by je pochowano”. Do krzyżackiej stolicy odesłano także ciała znaczniejszych braci zakonnych.

Dziesięć dni po bitwie zwycięzcy stanęli pod murami Malborka. Jedna z najpotężniejszych twierdz Europy oparła się wojskom polsko-litewskim. Dopiero za pół wieku krzyżacka stolica znalazła się w rękach polskich. Ale po Grunwaldzie sytuacja uległa radykalnej zmianie. To był koniec wielkości państwa krzyżackiego. 
 

« 1 »

Franciszek Kucharczak