W Czechosłowacji w ponurej epoce Gustawa Husaka – czerwonego namiestnika Moskwy za naszą południową granicą – była to największa demonstracja ludzi wierzących.
Trzydzieści lat temu czescy i słowaccy katolicy zaskoczyli komunistyczną władzę niezwykle liczną pielgrzymką do Welehradu – miejsca, w którym zgodnie z tradycją zmarł św. Metody. Według różnych ocen ze wszystkich zakątków ówczesnej Czechosłowacji przybyło tam od 100 do 250 tys. pątników. Nawet dalecy od Kościoła czescy publicyści i historycy są zgodni, że to po masowej pielgrzymce do Welehradu zaczęły pękać lody komunistycznej dyktatury.
Kolebka czeskiego Kościoła
Welehrad to czeski odpowiednik naszego Gniezna. To właśnie ten gród był między IX a X wiekiem stolicą Państwa Wielkomorawskiego – pierwszej niepodległej formacji państwowej na terenach dzisiejszych Czech i Słowacji. Jego władca Rościsław zaprosił do siebie dwóch greckich mnichów św. Cyryla i św. Metodego. Według tradycji to właśnie tu, w Welehradzie, Metody zmarł w 885 roku. Do jego grobu od wielu lat przychodziły pielgrzymki. W 1985 r., w 1100. rocznicę jego śmierci, Kościół czeski wyznaczył na niedzielę 7 lipca specjalną, jubileuszową pielgrzymkę do welehradzkiej bazyliki pod wezwaniem sołuńskich braci.
Dlaczego nasi południowi sąsiedzi żywią tyle szacunku dla świątobliwych ewangelizatorów z Grecji? Kult Cyryla i Metodego był reakcją na tradycję podkreślania roli Niemców przy chrystianizacji Czech. W tej narracji przypominano, że chrzest pierwszej grupy czeskich książąt plemiennych miał miejsce w bawarskiej Ratyzbonie w 845 r. Potem, przy okazji kultu św. Wacława, pierwszego chrześcijańskiego władcy późniejszego księstwa Czech, historycy niemieccy podkreślali, że przyjęciu chrztu towarzyszyła akceptacja statusu lennika króla Niemiec.
Tradycja cyrylo-metodiańska w Kościele czeskim była zupełnie inna. Podkreślała przyjęcie chrztu przez władców Państwa Wielkomorawskiego bez zginania karku przed teutońską potęgą. Wiarę przynieśli w tym wypadku pozbawieni politycznych ambicji mnisi, którzy nie tylko biegle znali język słowiański, ale nawet jeden z nich – Cyryl – opracował dla mowy słowiańskiej specjalny alfabet, nazwany potem cyrylicą. To czyniło z nich pionierów także czeskiej i słowackiej literatury. W międzywojennej republice Czechów i Słowaków pojawiła się idea pielgrzymek do Welehradu jako chrześcijańskiej kolebki wspólnej państwowości. Także po zdobyciu w 1948 r. władzy przez komunistów pamięć o Cyrylu i Metodym z racji słowianofilskich konotacji pozostała elementem zbiorowej tożsamości. Świat katolicki świętował z kolei wspomnienie sołuńskich braci 5 lipca – w dniu liturgicznym poświęconym obu apostołom Słowian.
W 1985 r. przypadała okrągła, 1100. rocznica śmierci św. Metodego i coroczna pielgrzymka do dawnej stolicy Państwa Wielkomorawskiego i jej prastarej bazyliki zmobilizowała nadspodziewanie szerokie rzesze czeskich i słowackich katolików. Jednak najsilniejszym impulsem do odrodzenia religijnego zapału w Czechosłowacji był wybór w październiku 1978 r. pierwszego słowiańskiego papieża, Jana Pawła II.
Już w swoim pierwszym orędziu Urbi et Orbi 1 stycznia 1979 r. nowy papież wysłał czytelny sygnał katolikom znad Wełtawy i Dunaju, wypowiadając tradycyjne życzenia także po czesku i słowacku. Pół roku potem katolicy z drugiej strony Tatr śledzili, dzięki relacjom zachodnich rozgłośni i Radia Watykańskiego, przebieg papieskiej wizyty w Polsce. Ojciec święty nakazał podjęcie dyskretnych rozmów z dyplomacją reżimu Husaka na temat możliwości swego przyjazdu do Czechosłowacji. Jako jedną z możliwych okazji wizyty wymieniano welehradzki jubileusz śmierci jednego z dwóch przyszłych patronów Europy. Ale czescy i słowaccy komuniści pamiętali, że to wizyta papieska w Polsce w czerwcu 1979 r. stworzyła atmosferę pod późniejsze powstanie ruchu „Solidarności”. Husak bał się powtórki polskiej rewolucji u siebie, więc postawił zdecydowane weto wobec przyjazdu papieża Polaka. Nie chcąc jednak zrywać dialogu z Watykanem, zgodził się na przyjazd na welehradzkie uroczystości papieskiego delegata. Został nim abp Agostino Casaroli, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. Zagranicznym biskupom zakazano jednak udziału w uroczystościach w Welehradzie.
Liczni czescy i słowaccy pielgrzymi do końca liczyli na cud i zgodę władz w Pradze na przyjazd Jana Pawła II. Aby wyrazić swój najwyższy szacunek dla męstwa czeskich i słowackich wiernych, papież postanowił podarować bazylice welehradzkiej złotą różę – prezent przyznawany przez papieża niezwykle rzadko. Jan Paweł II w czasie swego pontyfikatu podarował tylko trzy złote róże – oprócz welehradzkiej bazyliki otrzymały je sanktuaria na Jasnej Górze i w Kalwarii Zabrzydowskiej.
Władze komunistyczne w Pradze miotały się między chęcią pokazania arcybiskupowi Casarolemu swego liberalizmu a lękiem przed demonstracją siły rodzimego katolicyzmu. Jak się szybko okazało, obawy te nie były bezpodstawne.
Katolicy mogli się policzyć
Im bliżej było dnia uroczystości, tym wyraźniej władze czechosłowackie zaczęły sobie zdawać sprawę z zagrożenia wielką demonstracją katolicką w formalnie ateistycznym kraju. Próbowano więc zamienić uroczystości w „demonstrację woli pokoju”. Z racji przyjęcia Cyryla i Metodego w skład oficjalnego panteonu władze wysłały na uroczystości aż trzech przedstawicieli: Milana Klusáka – ministra kultury Czeskiej Republiki Socjalistycznej, jego odpowiednika ze słowackiej części federacji Miroslava Valka i szefa Obwodowej Rady Narodowej Zdenka Lapčika. Propagandyści z Pragi postanowili zlaicyzować, na ile się dało, uroczystość przez nadanie jej charakteru zlotu w obronie pokoju. Ulice Welehradu i teren zabudowań wokół bazyliki wyklejono transparentami wzywającymi do walki o pokój i sprzeciwu wobec amerykańskich zbrojeń jądrowych. Ale te wizytówki komunistycznej propagandy zbladły w niedzielę 7 lipca wobec pokojowej inwazji dziesiątek tysięcy pielgrzymów. Powtórzył się efekt z polskich Mszy papieskich. Czescy i słowaccy katolicy nareszcie „mogli się policzyć”.
Miejscowa milicja, niespodziewająca się napływu tak ogromnych tłumów pątników, straciła głowę. Już poprzedniego dnia, w sobotę 6 lipca, milicjanci próbowali usunąć młodych pielgrzymów z placu przy bazylice, gdzie zorganizowano nocne czuwanie modlitewne. Młodzi odmówili opuszczenia placu, a zaskoczone władze nie dysponowały dostatecznie dużą ilością sił milicyjnych, aby zdecydować się na konfrontację siłową.
Piotr Semka