Sąd Najwyższy odmówił we wtorek uchylenia immunitetu sędziemu Leopoldowi Nowakowi, któremu IPN chciał zarzucić zbrodnię komunistyczną za skazanie w stanie wojennym lidera podbeskidzkiej Solidarności. IPN ignoruje linię orzeczniczą SN - podkreślono w uzasadnieniu.
Zarzut zbrodni komunistycznej polegającej na bezprawnym pozbawieniu wolności chciał sędziemu Nowakowi stawiać katowicki pion śledczy IPN. Nowak, orzekając w Sądzie Wojewódzkim w Bielsku Białej 25 marca 1982 r. (razem z dwojgiem innych nieżyjących już sędziów), na podstawie dekretu o stanie wojennym w trybie doraźnym (czyli bez możliwości apelacji) skazał na 6 lat więzienia i 3 lata pozbawienia praw publicznych Patrycjusza Kosmowskiego - lidera podbeskidzkiej Solidarności, a na rok więzienia Jerzego Jachnika, który po 13 grudnia ukrywał Kosmowskiego w swym mieszkaniu.
Według IPN działanie sędziego Nowaka stanowiło przestępstwo popełnione "wspólnie i w porozumieniu" z dwojgiem pozostałych sędziów: przewodniczącą składowi Teresą Grabowską i Bogusławem Drobkiem. Instytut podkreślił, że Kosmowski odsiedział ponad 2 lata, bo Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski wobec niego (Encyklopedia Solidarności podaje, że wyszedł 25 lipca 1984 r., na mocy amnestii).
W 1994 r. na wniosek prokuratury bielski sąd wznowił postępowanie, uchylił wyrok skazujący i uniewinnił działacza uznając, że w wyroku skazującym sąd "naruszył zasadę nieretroaktywności prawa karnego, bo skazał Kosmowskiego za czyny z pierwszych dni stanu wojennego, gdy dekret o jego wprowadzeniu jeszcze nie obowiązywał - zauważył IPN, tym uzasadniając swój wniosek wobec sędziego Nowaka.
We wtorek przed Sądem Najwyższym prokurator katowickiego IPN podtrzymał ten wniosek. Rozpoznawał go SN, bo na przełomie lat 80. i 90. Leopold Nowak był sędzią Sądu Najwyższego.
Z argumentami IPN nie zgodził się sędzia Andrzej Tomczyk, rzecznik dyscyplinarny dla sędziów SN wnosząc o odmowę uchylenia immunitetu sędziego Nowaka. Odnosząc się do argumentu, że dekret o stanie wojennym, formalnie noszący datę 13 grudnia, w rzeczywistości był dopiero drukowany 17 grudnia, a kolportowany dzień później - zatem nie można było skazywać na jego podstawie, bo nie obowiązywał - zauważył, że wiemy o tym dopiero od kwietnia 1991 r., z pisma Biura Prawnego Urzędu Rady Ministrów.
"Sędziowie do 1991 r. nie mieli możliwości, by o tym wiedzieć. Przesądzająca jest uchwała 7 sędziów SN, która wskazuje, że nie można sędziów sądzić za zarzut naruszenie zasady niedziałania prawa wstecz w związku ze sprawami z pierwszych dni stanu wojennego" - przypomniał sędzia Tomczyk.
Siedmioosobowy skład SN 20 grudnia 2007 r. uznał, że sędziowie z lat 80. musieli stosować dekret o stanie wojennym z 1981 r. m.in. dlatego, że nie było wtedy mechanizmu oceny konstytucyjności ustaw. Podkreślono też, że w ówczesnej konstytucji PRL nie było zakazu niedziałania prawa wstecz i że sądy orzekające na podstawie dekretu o stanie wojennym nie były zwolnione z obowiązku stosowania ustaw retroaktywnych (czyli przewidujących działanie prawa wstecz).
Zdaniem SN, "jeśli nie było obowiązku niestosowania tych ustaw, to kwestia świadomości sędziów co do antydatowania dekretu nie ma znaczenia". Według SN nie można mówić o obowiązku kontroli przez dany sąd konstytucyjności dekretu o stanie wojennym, bo PRL nie była - tak jak dzisiejsza Polska - demokratycznym państwem prawnym. W ocenie SN jednym z tego przejawów był brak kontroli konstytucyjności ustaw, wobec czego sądy nie mogły tego robić, nawet jeśli ustawy naruszały zasadę niedziałania prawa wstecz.
"Wniosek prokuratora IPN nawet nie odnosi się do tych kwestii" - zauważył rzecznik dyscyplinarny SN. Dodał, że nietrafny jest też wniosek SN o działaniu przez sędziego Nowaka "wspólnie i w porozumieniu z innymi sędziami". "Zarzut jest oparty na domniemaniu pełnej jednolitości poglądów wszystkich sędziów - w oparciu o to, że nie było zdania odrębnego. Wobec tajemnicy narady sędziowskiej nie da się ustalić, jakie poglądy proponowali poszczególni członkowie, a szczególnie - sędzia Nowak" - argumentował Tomczyk.
Zauważył też, że IPN przytaczając przebieg postępowania wskazuje, że Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski, a nie podaje, że kilka miesięcy po wyroku skazującym Kosmowskiego i Jachnika - 10 stycznia 1983 r. - SW w Bielsku Białej z sędzią Nowakiem jako sprawozdawcą pozytywnie zaopiniował prośbę Kosmowskiego o ułaskawienie, nadając jej dalszy bieg. "Już choćby z tego wynika, że rzekomo nieprzejednana postawa sędziego Nowaka nie wydaje się taka jednoznaczna. 6 kwietnia 1982 r. SW w Bielsku Białej uchylił areszt wobec Jerzego Jachnika - też sędzia Nowak to zrobił" - wyliczał Tomczyk.
Sam sędzia Nowak zapewniał we wtorek SN, że o antydatowaniu dekretu o stanie wojennym dowiedział się w latach 90. gdy podano to do publicznej wiadomości. "W tej sprawie stała się tragedia, bo dziennik ustaw był antydatowany. Gdyby nie, to wielu skazanych w stanie wojennym, byłoby uniewinnianych" - przekonywał.
"Ze składu sądzącego żyję tylko ja - przewodnicząca zmarła 15 lat temu, sędzia Grodek zmarł niedawno. Prokuratorzy z tej sprawy też nie żyją. Starałem się wykazać wszystkie fakty zgodnie z prawdą. Na mnie działała tylko presja dekretu o stanie wojennym - tryb doraźny, kary bardzo surowe. Prokurator żądał więcej, niż zostało orzeczone: dla Kosmowskiego chciał 8 lat, a dla Jachnika 4 - a zostali skazani na 6 lat i 1 rok. Nie poczuwam się do odpowiedzialności. Starałem się przez 40 lat być obiektywny, co nie znaczy, że nie popełniałem błędów. Każdy je popełnia, chodzi o to, żeby nie były to błędy kardynalne" - mówił łamiącym się głosem Nowak.
SN po naradzie odmówił uchylenia immunitetu sędziemu Nowakowi. Jak uzasadniał sędzia SN Tomasz Artymiak, wniosek IPN wzbudza wątpliwości choćby dlatego, że w żadnym zakresie nie uwzględnia orzecznictwa SN, wręcz ignoruje zasadę prawną, jaką jest uchwałę 7 sędziów SN z 20 grudnia 2007 r. "Trudno nam nawet zrozumieć intencję IPN, skoro zasada prawna wiąże wszystkie składy SN. Nie wiemy, czemu IPN to ignoruje" - dodał.
Jak podkreślił, w zachowaniu sędziego Nowaka nie ma cech pozwalających na przypisanie mu bezprawności działania.
"IPN pomija wszystko, co wynika z uchwały SN z 2007 r. Gdyby ten skład SN chciał od uchwały odstąpić, musiałby wskazać na nowe, nierozważone dotąd argumenty i przedstawić zagadnienie prawne, które rozpoznałaby potem pełna izba SN. IPN takich argumentów nie przedstawił, a SN w składzie tu obecnym też nie widzi podstaw, by od zasady prawnej odstępować i uruchamiać procedurę przedstawiania nowego zagadnienia" - wyjaśnił Artymiak.
Wtorkowa uchwała SN jest nieprawomocna. IPN może ją zaskarżyć do poszerzonego składu SN. Nie wiadomo, czy tak się stanie.