"Łapy precz od mojej rodziny" - grzmi dziennikarz, którego łapska kleją się do cudzych rodzin jak lep do muchy. Rozliczanie kogokolwiek za grzechy jego rodziców to sprawa paskudna. Trudno jednak nie przywołać w kontekście oburzenia Lisa starego powiedzenia: Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
06.07.2015 10:27 GOSC.PL
Tomasz Lis wyraził oburzenie. Najpierw na Wikipedię (gdzie ukazały się fałszywe - jak twierdzi dziennikarz - informacje na temat jego rodziny). Potem na PiS-owskich trolli, którzy jego zdaniem byli autorami tych informacji. Choć na to drugie Lis nie ma żadnych dowodów, rzecz jasna.
Chodzi o fragment dotyczący dzieciństwa w biogramie Tomasza Lisa na Wikipedii. Jeszcze wczoraj można było tam przeczytać, że:
Tomasz Lis urodził się w Zielonej Górze jako syn Stefana Lisa (ur. 1949), oraz matki Wandy. Ojciec Tomasza Lisa, z pochodzenia Białorusin (do 1953 r. legitymujący się jako Stiepan Eduardowcz Lisienko), początkowo służył w wojsku polskim jako podoficer polityczny, w późniejszym okresie był etatowym pracownikiem Komitetu Wojewódzkiego PZPR oraz WUSW.
Z tych informacji - jak twierdzi Lis - prawdziwe jest jedynie jego miejsce urodzenia i imiona rodziców. Cała reszta to jego zdaniem "PiS-owska fałszywka". Prawdziwością czy nieprawdziwością tych informacji nie będę się zajmował, gdyż - szczerze mówiąc - nie mają one dla mnie znaczenia. Tomasza Lisa oceniam jako dziennikarza, za jego dziennikarskie działania, a nie przez pryzmat jego przodków. I tutaj pojawia się potężne "Ale"... dlaczego?
Oczywiście jeśli faktycznie ktoś próbuje uderzyć w Lisa w tak obrzydliwy sposób jak dorabianie gęby jego najbliższym, to dziennikarz ma pełne prawo dochodzić swoich praw w sądzie, a autor oszczerstw jest, najdelikatniej mówiąc, skończonym gnojkiem. Tyle tylko, że Lis z twarzą dotkniętego całą sytuacją wydaje się postacią groteskową. Bo choć z tytułu swojego tekstu woła: "Łapy precz od mojej rodziny!" - to sam chętnie przykleja swoje łapska do cudzych rodzin.
Nie trzeba bardzo cofać się w czasie, by przypomnieć sobie skandaliczne wyśmiewanie przez Lisa i Karolaka rodziny prezydenta elekta Andrzeja Dudy na kilka dni przed drugą turą wyborów, na podstawie informacji zaczerpniętych z fałszywego konta Kingi Dudy na Twitterze. Jeszcze kilka tygodni wcześniej prowadzony przez Tomasza Lisa "Newsweek" próbował zagrać na tanim antysemityzmie, nagłaśniając żydowskie pochodzenie teścia Dudy. I wtedy wszystko było OK? Kiedy Kalemu ukraść krowę to źle, ale kiedy Kali ukradnie to już dobrze?
Rozliczanie kogokolwiek za grzechy jego rodziców to sprawa paskudna. Nawet jeśli były to grzechy faktyczne. Jeśli zmyślone - sprawa jest podwójnie obrzydliwa. Osoby publiczne powinny być oceniane publicznie, owszem, ale ze swojej działalności publicznej (czytaj: mającej publiczne skutki). Trudno jednak nie przywołać w kontekście oburzenia Tomasza Lisa starego powiedzenia: Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Wojciech Teister