35-letni Yassin Salhi, podejrzany o zabicie swojego pracodawcy oraz próbę spowodowania eksplozji w zakładach gazowych niedaleko Lyonu we Francji, powiedział śledczym, że jego motywacja nie była religijna - podały w poniedziałek źródła zbliżone do śledztwa.
Według tych źródeł Salhi miał utrzymywać, że nie jest dżihadystą i powtarzać wcześniejsze twierdzenia, że zabójstwa dokonał w piątek po kłótniach - z żoną dzień wcześniej i szefem kilka dni wcześniej.
Salhi aresztowany na miejscu przestępstwa w piątek może być zgodnie z francuskim prawem trzymany w areszcie najwyżej 96 godzin przed postawieniem mu zarzutów lub zwolnieniem.
Odciętą głowę ofiary Salhiego, 54-letniego Herve Corony, właściciela firmy transportowej, znaleziono zatkniętą na ogrodzeniu zakładów gazowych współpracujących z tym przedsiębiorstwem transportowym. W pobliżu umieszczono dwa sztandary islamistyczne podobne do tych, jakich używają dżihadystyczni bojownicy w Syrii i Iraku.
AFP informowała, że Salhi sfotografował się z głową swojej ofiary, a zdjęcie wysłał z telefonu komórkowego na numer kanadyjski. Śledczy ustalili jednak, że odbiorca w rzeczywistości znajdował się w strefie walk dżihadystów w Syrii i Iraku. Według nich odbiorca to francuski dżihadysta, który wyjechał do Syrii w listopadzie 2014 roku; walczy on w szeregach Państwa Islamskiego (IS) w okolicach syryjskiego miasta ar-Rakka.
Nic nie wskazuje jednak, by sam Salhi udał się do Syrii lub planował zamachy, choć był on w latach 2006-2008 obserwowany przez francuskie służby w związku z możliwością radykalizacji.
Żona i siostra podejrzanego, zatrzymane w piątek, zostały już wypuszczone na wolność.
Lokalne media donoszą o bardzo niestabilnym charakterze Salhiego. Cytują m.in. jego dawnego instruktora sztuk walki, który twierdzi, że Salhi miewał takie napady agresji, że inni kursanci nie chcieli z nim ćwiczyć.