Wilno jest litewskie. Poetyckie "Maje nad Wilią" Romualda Mieczkowskiego przypominają, że w tym, kiedyś polskim mieście rodziła się wielka polska literatura.
23.06.2015 12:19 GOSC.PL
Bo przez lata na tej ziemi mieszkali Polacy i dziś Litwini nie powinni tej prawdy historycznej zapominać i rozdzierać z jej powodu szat. Mieczkowskiemu – poecie, pisarzowi, redaktorowi, animatorowi kultury - udaje się rozmawiać ze swoimi kolegami litewskimi bez zadrażnień i żalów. Co więcej, są oni gośćmi organizowanej przez niego imprezy. Czytają swoje wiersze, słuchają utworów kolegów po piórze, którzy przyjechali nie tylko z Polski, ale z różnych miejsc świata. Mieczkowski – Polak urodzony w Wilnie jeszcze w czasach, gdy Litwa należała do Związku Sowieckiego, lubi powtarzać, że kultura łagodzi obyczaje, leczy zadawnione rany, pozwala się porozumieć ponad podziałami. Kiedy po uzyskaniu przez Litwę niepodległości założył z żoną „Polską Galerię Artystyczną”, podczas kolejnych wernisaży podkreślał, że płótna zawieszone obok siebie na ścianie, namalowane przez artystów litewskich i polskich, nie kłócą się. Tak też powinni się zachowywać ludzie, ich autorzy, noszący niejako wkodowane przez doświadczenia historyczne, ale też dzisiejszą politykę rządzących, animozje.
Romuald Mieczkowski integruje również poetów polskich urodzonych na Wileńszczyźnie i tam tworzących z tymi, którzy mieszkają w Macierzy. Każde majowe spotkanie organizuje pod hasłem przypominającym korzenie urodzonych tu polskich twórców. W tym roku wędrowaliśmy "Tropami Ogińskiego i Witkiewiczów na Litwie". Między innymi odwiedzając Poszawsze położone na Żmudzi, gdzie przetrwał chylący się ku ruinie dworek, w którym urodził się Stanisław Witkiewicz, twórca stylu zakopiańskiego, ojciec Witkacego. Mało kto wie, że rodzice Witkiewicza weszli w jego posiadanie w 1850, kupując go od Jana Wołkowskiego. W wyniku represji carskiej Rosji tuż po powstaniu styczniowym majątek rodziny został przejęty, a sami jej członkowie zesłani na Syberię. Dziś ta posiadłość znajduje się w rękach prywatnych i leży poza szlakami historycznych i literackich wędrówek po dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Szczególnym punktem „Maja nad Wilią” jest środowe czytanie wierszy przy „celi Konrada” w Zaułku Bazyliańskim. Nawiązuje ono do Śród Literackich organizowanych tu jeszcze przez Czesława Miłosza i jego kolegów. Historyczne pomieszczenie, gdzie przetrzymywano filomatów i filaretów, zniknęło w czasie, kiedy miejsce dawnego klasztoru bazylianów, gdzie rozgrywa się III część „Dziadów” Adama Mickiewicza, zakupił ukraiński biznesmen. Zamienił go w hotel, który jednak szybko splajtował. Zamiast celi przed kilku laty powstała ekspozycja „na jej temat” w przybudówce do klasztoru. Dziś widać w niej zdewastowany ekran prezentowanej tu wcześniej wystawy multimedialnej. Została tylko ekspozycja wnętrza. Miejsce, które mogłoby być punktem w programach zwiedzania Wilna, jest martwe. Jednak dzięki Mieczkowskiemu na ten środowy dzień „Maja nad Wilią” ożyło. Pod przewodnictwem nestora wileńskich twórców, Wojciecha Piotrowicza, spontanicznie powiedzieliśmy Inwokację z „Pana Tadeusza”. „Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie. Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił”. Niektórzy nie pamiętali dalszych fragmentów, innym głos utknął w gardle, jeszcze inni dociągnęli do końca. Ta zbiorowa recytacja nie była bynajmniej publicznym wezwaniem do odbijania tych „ziem utraconych”. Ale zachętą do walki z nieposłuszną pamięcią, którą powinno ćwiczyć uczenie się na pamięć wielkiej literatury.
Barbara Gruszka-Zych