Paweł Kukiz niczym surfer wskoczył na wysoką falę społecznej energii, jakiej dawno w Polsce nie było.
Sytuacja trochę przypomina rok 1989, gdy przepustką na listy Komitetów Obywatelskich były znaczek „Solidarności” i zdjęcie z Wałęsą, a także potwierdzona opinia „elementu antysocjalistycznego”. Dziś ambicją Pawła Kukiza jest, by na jego listach pojawili się – tak jak wtedy – ludzie spoza systemu partyjnego. Wtedy chodziło o PRL, dziś o III RP.
Dynamika poparcia dla Ruchu Kukiza – mimo że na razie nie ma on ani programu, ani struktur – sprawia, że tego typu porównania nie są już herezją. Widać, że mamy do czynienia z kolejną falą obywatelskiej niezgody, jaka mniej więcej co dekadę przelewa się przez Polskę i doprowadza do zmian na szczytach władzy. Coraz więcej ludzi – zwłaszcza młodych – chce „wywrócić stolik”, przy którym siedzą politycy, od ćwierć wieku ci sami. Nieoczekiwanie polscy „oburzeni” wybrali na swoją ikonę właśnie Pawła Kukiza. Nadal zresztą większość obserwatorów zdaje się nie doceniać siły tego ruchu i przykłada do niego stare, zużyte szablony, pisząc o powtórce z Tymińskiego, Leppera czy Palikota.
Sam Kukiz jest niewątpliwie fenomenem wciąż nieopisanym, ale jeszcze ciekawsza jest fala, która go niesie. I odpowiedź na pytanie, kim okażą się wskazani przez Kukiza ludzie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko