W wyborach prezydenckich temat in vitro pojawił się nagle. Niestety, powielane m. in. w spotach wyborczych wypowiedzi nie mają wiele wspólnego z prawdą.
Spot szok
Gdy kilka tygodni temu wyemitowany został spot wyborczy, w którym przywołano wypowiedzi Andrzeja Dudy, ws. metody zapłodnienia pozaustrojowego, zapewne wiele osób nie kryło zdumienia. Po pierwsze, temat ten rzadko gościł w trakcie debaty. Po drugie zaś forma, jaka zaproponowana została w materiale wideo wzbudzić mogła, co najmniej konsternację. Spot sztabu wyborczego prezydenta Bronisława Komorowskiego przedstawiał zdenerwowaną kobietę, która oglądając telewizję oraz słuchając radia, natrafia na wypowiedzi kandydata Prawa i Sprawiedliwości na Urząd Prezydenta. Andrzej Duda stwierdza m. in., że jako człowiek wierzący jest przeciwny in vitro. Podkreśla, że jest to metoda sztuczna, która jest w dużej mierze jest oszustwem. Krótki film jest przepełniony silnie emocjonującymi obrazami: widzimy laurkę przedstawiająca dziecko z rodzicami, kamera ukazuje uśmiech młodej dziewczynki oraz moment przytulenia mamy oraz jej dziecka bawiącego się na placu zabaw. Lektor podkładający głos w spocie podkreśla, że Andrzej Duda poparł projekt krający więzieniem za stosowania metody in vitro. W trakcie wywiadów również prezydent Bronisław Komorowski podkreślał, że jego główny kontrkandydat w wyborach opowiada się za podobnym rozwiązaniem.
Już od początku wyborów było wiadomym, iż sposób prezentacji argumentów będzie coraz silniejszy. Czy jednak podobny materiał filmowy nie jest przekroczeniem istotnej etycznej granicy w trakcie medialnego uprawniania polityki?
Prawda
W debacie dotyczącej in vitro od zawsze ukazywane są obrazy pokazujące szczęśliwe rodziny, cieszące się obecnością dzieci. Prezentowane są również te rodziny, które cierpią na niepłodność i oczekują, by państwo ich wsparło w ich trudzie. W spocie wyborczym –sugerującym, że dziecko w nim biorące udział, zostało poczęte w sposób sztuczny – nie zwrócono uwagi na kilka istotnych elementów. Po pierwsze nim pojawi się ciąża w podobnym procesie kobieta (choć nie tylko), przechodzi przez procedury powodujące cierpienie, zwłaszcza cierpienie psychiczne. Jak wskazuje w jednym z wywiadów dla „Newsweeka” z byłą wicemiss Polski Bogną Sworowską, biorącą udział w programie in vitro „Hormony sprawiały, że byłam bardzo płaczliwa, słaba, miałam bóle głowy i nudności. Do tego dochodził zwykły ból fizyczny, (…) Bywało, że nie czułam się dobrze psychicznie, miałam lęki i chwile zwątpienia. Z jednej strony bardzo czekałam na wszczepienie zarodka, a z drugiej budził się we mnie strach. W głowie miałam mnóstwo pytań: jak to będzie, kiedy już zabieg się uda?”. Podobne napięcia związane są również z nadal niską skutecznością podobnych zabiegów. Same kliniki in vitro podkreślają, że pojawienie się ciąży, w zależności od wieku pacjentki dotyczy średnio 30-35 % kobiet. Stąd też trudno się nie zgodzić z Andrzejem Dudą. Faktycznie prezentowana w mediach wizja wspomaganego rozrodu często ma nie wiele wspólnego z prawdą. Nie leczy ona niepłodności, lecz maks. w 1/3 przypadków prowadzi do poczęcia, omijając zasadniczy kliniczny problem.
Rzut karny
Ukazany w spocie oraz wypowiedziach głównie zwolenników obecnego prezydenta RP aspekt „karania za in vitro”, został zmanipulowany oraz wyjęty z kontekstu. W materiale wskazano na art. 160 a projektu nowelizacji Kodeksu Karnego, który stanowił, że odpowiedzialności karnej do lat trzech podlega osoba, która „doprowadza do zapłodnienia ludzkiej komórki jajowej poza organizmem matki”. Interesujące jest, że w spocie wskazano na projekt ustawy, którego wnioskodawcą w 2009 r. był obecny senator PO Jan Filip Libicki (od kwietnia 2009 r. nie należy do PiS). Poza tym w gronie posłów-wnioskodawców nie ma Andrzeja Dudy, który od 2008 do 2010 r. był zatrudniony w kancelarii śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Faktycznie klub parlamentarny PiS zgłosił w 2012 r. projekt ustawy o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego oraz zmianie niektórych innych ustaw, który wprowadza kary na stosowanie metod zapłodnienia pozaustrojowego. Warto jednak podkreślić, że owe kary nie dotyczą kobiet lub mężczyzn biorących udział w zabiegach, lecz ekspertów medycznych, podejmujących owe działania bezprawnie. PiS we wspomnianym projekcie zakazuje podejmowania podobnych interwencji, jednocześnie dopuszczając za zgodą sądu transfer do organizmu kobiety zarodki, które są zamrożone na terenie klinik. Interesującym jest, że w spocie nie wspomniano o tym, że aktualny rządowy projekt ws. in vitro również wprowadza kary w omawianym kontekście. Karane ma być np. bezprawne wywożenie zarodków oraz niszczenie ludzkich embrionów. Gwoli jednak jasności, mowa wyłącznie o embrionach zdolnych do dalszego rozwoju. Można zatem swobodnie niszczyć zarodki, które są wadliwe… za to polski rząd nie przewiduje kary.
Autor jest pracownikiem Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, redaktorem prowadzącym dział Bioetyka w serwisie biotechnologia.pl
Błażej Kmieciak