Widziałem zrujnowane w 90 proc. nepalskie miasteczko, gdzie ludzie spod gruzów gołymi rękami wydobywali ciała najbliższych i resztki dobytku. Nie zapomnę smutnych brązowych oczu nepalskiej dziewczynki, tulącej polarowy koc w tygryski jak najcenniejszy skarb.
Pokład polskiego samolotu wojskowego Herkules. Na czerwonych brezentowych siatkach rozciągniętych wzdłuż kadłuba samolotu siedzą: Maria Łukaszuk, pierwszy radca i żona ambasadora Polski w Indiach, brygadier Marcin Kopczyński z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, dwóch konsulów RP, troje lekarzy z organizacji Redemptoris Missio, wiceprezes i koordynator projektów z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej oraz koordynator pomocy zagranicznej i rzecznik prasowy Caritas Polska. Do żelaznych szyn przytwierdzone są ogromne palety lotnicze z kartonami i workami oznaczone logotypami: Caritas, PCK, PCPM, Polska Misja Medyczna, PAH, Wojsko Polskie i Agencja Rezerw Materiałowych. 2 godziny lotu dzielą nas od stolicy Nepalu Katmandu. Warkot silników jest tak wielki, że nie da się rozmawiać. Można jednak myśleć… Każdy leci do Nepalu z innym zadaniem. Wszystkich łączy jedno – misja pomocy. Kilka dni wcześniej Nepal nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Całe wioski i miasta zostały doszczętnie zrujnowane. Pod gruzami zginęło ponad 8 tys. osób, blisko 8 mln zostało poszkodowanych. W najlepszym przypadku stracili dach nad głową i najczęściej dorobek całego życia. Dobrze znamy aktualizowane co kilka godzin informacje, ale nie wiemy, co zastaniemy na miejscu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Paweł Kęska