Grzegorz Braun nie jest faszystą, ale jest faszystą – dowiadujemy się z gazety.
14.05.2015 11:03 GOSC.PL
Kampania prezydencka na finiszu, szykują się najbardziej emocjonujące wybory ostatnich lat. Urzędujący prezydent miota się jak idący pod wodę rozbitek, produkując pogrążające go kolejne wpadki, nic więc dziwnego, że „Gazeta Wyborcza” zabrała głos. Temat kandydata na prezydenta zdominował trzy pierwsze strony. Tyle, że chodzi o… Grzegorza Brauna, kandydata pierwszej tury, który zebrał zaledwie 0,83 proc. głosów (przeczytaj tekst GW przeprasza, ale nie przeprasza).
Co się stało? Otóż, jak czytamy w ramce na drugiej stronie u dołu, „Gazeta Wyborcza”, Maciej Stasiński oraz Agora SA przepraszają Grzegorza Brauna za podanie w artykule pt. „Faszyzm w eterze” „nieprawdziwych informacji, jakoby pan Grzegorz Braun promował faszyzm”. Stwierdzają też, że Grzegorz Braun nie użył wobec dziennikarzy przywołanych w artykule sformułowań. Oświadczają, że takie stwierdzenia zostały Grzegorzowi Braunowi „przypisane”.
Tyle w ramce. Reszta to otaczające ją teksty gorąco zaprzeczające temu, co w ramce. „Faszyzm nazywamy faszyzmem” – głoszą tytuły na pierwszej i drugiej stronie. Czytamy tam we wstępie: „Nie zgadzamy się z orzeczeniem sądu nakazującym nam przeproszenie kandydata na prezydenta RP Grzegorza Brauna. Nie jest zniewagą nazywanie rzeczy po imieniu”. Na trzeciej stronie cztery teksty. „Sąd, który rozumie, co czyta (on line)”, „Za faszyzm Brauna nie śmiem przepraszać” – autorstwa Macieja Stasińskiego, który stronę wcześniej jednak śmie przepraszać. Poniżej jeszcze dwa teksty: „Kilka haseł głoszonych przez NSDAP” i „Klasyczne tezy europejskich faszystów”.
Wygląda na to, że dla „Wyborczej” porażka, i to sądowa, jest czymś nie do przyjęcia. To przecież „Gazeta” skarży, gazeta wygrywa. To „Gazetę” przepraszają, bo „Gazeta” zawsze ma rację. „Gazeta” ustawia życie Polaków, „Gazeta” mówi, co jest słuszne, co niesłuszne, co podłe, a co chwalebne, co moralne, co niemoralne. „Gazeta” już ćwierć wieku jest kreatorem i arbitrem.
Porażka z Braunem jest tym dotkliwsza, że dotyczy tezy dla „Wyborczej” najświętszej: tej mianowicie, że Polacy są w większości antysemitami. Teza ta, budowana od samego początku z niesłychanym uporem, który znajduje odbicie dosłownie w każdym numerze GW, dawno już została przedstawiona jako pewnik.
W tym kontekście jasne się staje, dlaczego „Gazeta”, w gorącym czasie przedwyborczym, skupia się na sprawie relatywnie mało istotnej, a przy tym posuwa się do działań tak absurdalnych, jak to dzisiejsze, gdy dowiadujemy się, że „tak” znaczy „nie”.
Owszem, bywają sytuacje, gdy w imię swoich przekonań należy się sprzeciwić nawet prawu stanowionemu i ponieść tego konsekwencje. Choćby dlatego, że nie wolno kłamać. Jeśli więc uważam, że przeprosiny są kłamstwem – nie przepraszam. Jeśli ktoś tak się zachowa – należy mu się szacunek, nawet gdy nie podziela się jego przekonań. Ale tu mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. „Wyborcza” przeprasza i zaraz mówi, że nie przeprasza. Czyli sprzeciwia się wyrokowi, ale nie chce ponieść kosztów sprzeciwu. No pięknie.
Franciszek Kucharczak