Wygonić profesora z kraju? A może zagłosować na "ch....e" status quo?
12.05.2015 12:07 GOSC.PL
Zostałam zaproszona na dwa fejsbukowe profile. Jeden zachęca pana prof. Czapińskiego do spakowania walizek i opuszczenia kraju. Drugi zachęca do głosowania na Bronisława Komorowskiego, mimo że wokół dzieje się bardzo źle (eufemizm). Obu zaproszeń nie przyjmę.
Najpierw profil o prof. Czapińskim. Profesor w wywiadzie udzielonym jednej z gazet tuż po wyborach raczył stwierdzić: - Ponieważ "rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków" - należy "modlić się, by jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek". Cytat ów wywołał spore poruszenie i dużą wściekłość wielu internautów, którzy, nie przebierając w słowach, proponują, by to profesor z kraju wy...emigrował.
Osobiście, choć słowa profesora są po prostu przykre, zdradzają butę i arogancję względem tych, którzy myślą inaczej niż on sam, nie zamierzam Czapińskiemu proponować emigracji. Nie mówiąc o brzydszych wyrazach. W Polsce jest miejsce dla wszystkich, niezależnie od poglądów. Naprawdę wierzę, że zgoda jest możliwa, a wykluczenie to przeżytek przeszłych epok. Jednak warto profesorowi delikatnie przypomnieć, że to właśnie z Polski głównie ludzie młodzi uciekają na potęgę. Z przyczyn czysto ekonomicznych. Skutecznie wyganiają ich sytuacja w kraju i chudy portfel. Pan profesor nie musi się fatygować. I jeśli nic nie zmieni się w sposobie rządzenia, wyganiać młodych ludzi nadal nie będzie trzeba. Sami uciekną. Chociaż nie chcą.
Jeśli spora część młodych ludzi staje się "antysystemowa", czyli (w dużym skrócie) woli kandydata piosenkarza od kandydata obecnego prezydenta, nie jest to powodowane zbiorową histerią, młodzieńczym buntem, wiarą w JOW-y czy czarną magią. To również nie polityczna ignorancja czy też "radykalizm" popychający ich ku "antysystemowemu" kandydatowi (choć faktycznie wielu z nich nawet nie bardzo wie, co to te JOW-y). Wybory podejmują jako gest sprzeciwu wobec marazmu i politycznej degrengolady, którą od lat obserwują. Wybory to forma zaakcentowania, że jest im źle i nie wierzą już rządzącej sile politycznej. Bo ostatecznie obóz obecnego prezydenta przez osiem lat rządów pokazał, co potrafi. Ale od tych wysiłków portfele większości (szczególnie młodych) Polaków niestety nie stały się grubsze. Więcej nawet: mimo zapewnień prezydenta Komorowskiego, że żyjemy w złotym okresie, ten złoty okres wielu młodym ludziom (w tym młodym rodzinom) kojarzy się raczej z tombakiem.
I drugi profil, który mi zasugerowano. Za który również (niezbyt wylewnie) dziękuję. Pełna nazwa brzmi: "Jest ch....o, ale stabilnie - wybieram Bronisława Komorowskiego". Twórcy i sympatycy profilu skłaniają się ku opcji, według której prezydent - chociaż ciapa i stróż żyrandola - gwarantuje jednak jako taki spokój oraz chleb powszedni. Nie wspominając już, że jest gwarantem dalszego odsunięcia od władzy straszliwego i szkodliwego z samej definicji PiS-u. Otóż śmiem twierdzić, że określenie: "jest ch...o" w zestawieniu ze: "stabilnie" wydaje się jednak oksymoronem. Wyklucza chęć działania i wiarę w jakąkolwiek poprawę. Promuje równię pochyłą, na której stoimy. Wspiera też marazm i pseudostabilizację. Wyklucza też jednocześnie wszystkich, którzy chcą więcej, chcą żyć lepiej i godniej. Chcą spróbować. Smutny to zresztą znak czasu, że część młodych ludzi, dla tzw. świętego spokoju, podgrzewając lęki i polityczne fobie, woli bylejakość i wątpi w jakąkolwiek poprawę swojej sytuacji.
Dwie młodości, dwie Polski, dwa obozy? A może po prostu jedno wielkie zagubienie i (nieco inny w formie) krzyk rozpaczy?
Agata Puścikowska