To kolejny taki incydent nad Sekwaną: do szkoły nie wpuszczono dziewczyny w długiej muzułmańskiej spódnicy.
Sarah, 15 letnia uczennica szkoły Léo-Lagrange w Charleville-Mézières we francuskich Ardenach została zatrzymana przed wejściem do budynku. Miała na sobie długą czarną muzułmańską spódnicę. Dyrekcja szkoły powołała się na istniejące od 2004 r. we Francji prawo o zakazie noszenia „ostentacyjnych symboli religijnych” w budynkach administracji państwowej ze względu na „zasadę neutralności światopoglądowej i laickości Republiki Francuskiej”. Dyrektor szkoły w Ardenach wezwała policję, która wypisała nastolatce mandat. Do zdarzenia doszło 15 kwietnia, ale dzisiaj dopiero wybuchła w prasie francuskiej i na forum politycznym burza. Bowiem mimo długiej mediacji dyrekcji z ojcem, ten nakazał córce ponownie pojawić się w tym samym ubiorze w szkole w tym tygodniu. Przy czym Sarah dotąd za każdym razem przed wejściem do budynku szkoły zdejmowała noszoną na głowie chustę muzułmańską. Jak twierdzi dyrekcja szkoły, wczoraj, prawdopodobnie pod przymusem ze strony ojca, dziewczyna nie zdjęła czadoru.
Jak doniósł lokalny dziennik skreślono nastolatkę z listy uczniów. Po interwencji mediów, wycofano się z tej opcji.
Ciągłe spięcia
We Francji co chwila dochodzi do spięć w podobnych sytuacjach. 30 marca w szkole w Montpellier skreślono z listy uczniów kilka uczennic także za chodzenie w czarnych tunikach tzw. abaya które noszą kobiety głównie w Arabii Saudyjskiej, czy nad Zatoką Perską. „To już zakrawa na hipokryzję zbiorową” – komentował Abdallah Zekri, przewodniczący Narodowego Obserwatorium przeciw islamofobii we Francji. Regularnie nie wpuszcza się do przedszkoli matek ubranych w czadory. Swoje dzieci muzułmanki muszą zostawić przed bramą lub ogrodzeniem.
Nie trudno zauważyć, że we Francji doszło do absurdu. Bo o ile w kontekście zagrożenia zamachami i ze względów ogólnego bezpieczeństwa, zrozumiały jest zakaz chodzenia w nikabach i burkach całkowicie przykrywających nawet twarz kobiet, to konia z rzędem temu kto zrozumie czemu zakazana jest spódnica i zwykła chusta.
Niestety istniejące od 2004 r. prawo zakazujące noszenia ostentacyjnych symboli religijnych w miejscach publicznych można dowolnie interpretować. Nigdzie bowiem nie ma listy tych „symboli”.
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się w 2003 r., kiedy to ówczesny prezydent Jacque Chirac powołał tzw. Komisję Stasiego. Jej 20 członków, wybitnych naukowców, historyków i przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej (m.in. nieżyjący już chrześcijański politolog prof. Réne Rémond czy wybitny socjolog prof. Alain Touraine oraz były minister Bernard Stasi) pracowało nad ustawą mającą być gwarantem praw muzułmanów we Francji. Efektem prac komisji był właśnie zakaz noszenia ostentacyjnych symboli religijnych. Umownie przyjęto, że są nimi czadory, żydowskie kipy. Muzułmanie buntowali się wówczas, że to początek „stygmatyzacji ich wyznania” w Europie, a „Francuzi traktują ich jak Saracenów próbujących zaburzyć laicką konstrukcję zbudowaną przez ludzi Zachodu” (za portalem wspólnoty muzułmanów we Francji CFCM). Komisja Stasiego kilkakrotnie próbowała sprecyzować listę zakazanych symboli chcą wprowadzić na nią m.in. chrześcijańskie duże krzyże. Wprowadzono jedynie zapis, że w miejscach publicznych można nosić symbole religijne małych rozmiarów. W czasie prac Komisji Stasiego wielokrotnie reagowali biskupi Francji w obawie, że jeśli lista taka powstanie, znajdą się na niej także sutanny i habity.
Ciekawa jest jednak inna sprzeczność, jeśli nie niedorzeczność w prawie dotyczącym laicite nad Sekwaną. Zakaz noszenia symboli religijnych bowiem nie dotyczy uczelni wyższych. Na uniwersytecie można pojawić się w czadorze i tunice arabskiej, czy długiej muzułmańskiej spódnicy. Bezwzględnie nie wolno nosić tu jedynie burek i nikabów ( w 2010 r. wprowadzono do prawa słuszny zapis, że nie wolno nigdzie we Francji przykrywać swojej twarzy). Jak tłumaczą „specjaliści” domeny, uczelnia wyższa jest kolebką wolności przekonań od średniowiecza. Tu dozwolone jest pokazywanie swojej przynależności religijnej, w przeciwieństwie do instytucji i urzędów oraz szkół podstawowych czy collegów. Najciekawsze jest jednak wyjaśnienie jakie daje Louis Bianco kierujący Obserwatorium Laickości w Paryżu. "Żeby zrozumieć dlaczego zakaz noszenia muzułmańskich chust nie dotyczy uniwersytetów, potrzeba wczytać się w tekst ustawy z 1905 r. Mówi ona, że każdy obywatel Francji jest wolny i ma prawo manifestować swoją przynależność religijną i przekonania. Nawet w przestrzeni instytucji publicznych. Pod warunkiem jednak, że manifestacja ta nie uderza w wolność innego, ani nie zakłóca porządku publicznego".
Jak się zatem do zapisu tego ma prawo z 2004 r. ?
Joanna Bątkiewicz-Brożek