W przedostatnim numerze „Wysokich Obcasów” (z 04.04.2015 r.) można było przeczytać: „Masowy odwrót od Kościoła i wiara „na swój sposób” to reakcje na anachronizm kościelnego nauczania w kwestiach płci, ciała i seksualności”.
Naprawdę nie mam zamiaru nikogo obrażać, ale tego typu sformułowania może użyć tylko ktoś, kto nie ma bladego pojęcia o nauce Kościoła na temat cielesności i seksualności człowieka, a kieruje się jedynie powszechnie panującymi stereotypami. Oczywiście, wystarczyłoby zapoznać się co nieco z teologią ciała Jana Pawła II, który tę myśl absolutnie zrewolucjonizował… no, ale komu by się chciało… przecież pani Graff i tak doskonale wie, że nauczanie Kościoła w tej dziedzinie jest przestarzałe i po prostu niemodne.
Podobnie zresztą, jak znawczyni Pana Boga pani Dorota Wellman, która z całą pewnością stwierdza: „Na cholerę Panu Bogu organy”?(„WO”, nr 15). Nie wiem, czy Panu Bogu organy się nie podobają, za to mam przypuszczenie, graniczące z pewnością, że podobałoby Mu się, gdyby obie Panie spotkały się z Nim na Eucharystii, w Komunii Św., wcześniej pewnie spowiedzi. Tam zapewne dowiedziałyby się, co się Mu naprawdę podoba i jak i dlaczego wymyślił ludzką seksualność. Dopóki się to nie stanie, musimy przypuszczać, że obie panie, niestety, nie wiedzą, co czynią.
Pozdrawiam serdecznie
Magdalena Siemion