Czy można było nowych stenogramów nie opublikować? – pytają dziennikarze RMF. Można, brzmi najkrótsza odpowiedź.
07.04.2015 14:49 GOSC.PL
Dlaczego? Bo nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że rozgłośnia „dotarła” do tego materiału w wyniku żmudnego dziennikarskiego śledztwa. Jak w większości przypadków to materiał dotarł do radia. A skoro tak, każdy doświadczony redaktor zadaje sobie kilka standardowych pytań na temat intencji listonosza (nawet, jeśli jest on znany redakcji). Bo są one w równym stopniu istotne, jak zawartość stenogramów. Tu jakiekolwiek pytania uznano za zbyteczne.
Można oczywiście wygłosić w tym miejscu znany i skądinąd słuszny pogląd, ze media są od ujawniania istotnych informacji, właśnie po to, by każdy mógł sobie wyrobić pogląd w danej sprawie. Pod warunkiem, że owo ujawnienie zbliża nas do prawdy, w tle jest jakieś dobro publiczne, a ujawnione treści nie przysparzają komuś niepotrzebnych cierpień. W przypadku „przełomowych” stenogramów żaden z tych warunków nie jest spełniony.
Dlaczego anonimowy biegły ma być depozytariuszem prawdy w większym stopniu niż dwie najważniejsze polskie fonoskopijne instytucje eksperckie, zwłaszcza, gdy nadal nie dysponujemy materiałem źródłowym i sensacyjnej ekspertyzy nie sposób zweryfikować? Na jakiej podstawie – po doświadczeniach minionych pięciu lat z dostarczanymi nam „wrzutkami” - redakcja RMF tak chętnie daje głowę, że stenogram jest „prawdziwy”?
W kwestii jakiegokolwiek dobra z publikacji płynącego i potencjalnych cierpień bliskich ofiar szkoda nawet słów. Pierwszego nie ma, bo i z czego brać by się miało, drugie są niestety gwarantowane.
Ciekawe, że ludzie pracujący w mediach nie od dziś, zachowują się tak, jakby żyli w świecie wypranym z kontekstu politycznego, a nie w Polsce szykującej się do obchodów piątej rocznicy katastrofy, zbiegającej się ze szczytem kampanii wyborczej. Argumenty w rodzaju „żaden moment nie jest dobry na publikację tego typu stenogramów” mogą świadczyć jedynie o naiwności tych, którzy je głoszą. Bo oczywiście są momenty lepsze, gorsze i te starannie dobierane.
Ale najdziwniejsza w tym „przełomowym przecieku” jest pełna zainteresowania i otwartości rekcja mediów, które standardowo na hasło „rewelacja ws katastrofy” reagują alergicznie. Bo przecież wszystko jest już wyjaśnione, zbadane i opisane.
Piotr Legutko