- Dla katolika ta metoda jest niedopuszczalna - mówi metropolita warszawski.
Na płaszczyźnie moralnej, która wynika z nauki Kościoła, o kompromisie w kwestii in vitro nie może być mowy - przypomina kard. Kazimierz Nycz w wywiadzie opublikowanym w "Plus Minus", weekendowym dodatku świątecznym "Rzeczpospolitej".
Kard. Nycz przypomina, że na płaszczyźnie moralnej, która wynika z nauki Kościoła, w kwestii in vitro o kompromisie nie może być mowy. "Nawet jeśli w jakimś kraju prawo cywilne umożliwia zabiegi in vitro, dla katolika ta metoda jest niedopuszczalna i każdy wierzący powinien być świadomy zaciągnięcia winy moralnej" - podkreśla metropolita warszawski.
Nawet gdyby metoda in vitro była na tyle doskonała, że nie pociągałaby za sobą zabijania ani zamrażania embrionów, to nadal pozostaje niegodna z punktu prawa Bożego - dodaje kardynał. Dlaczego? - Ponieważ dziecko poczyna się poza aktem seksualnym, wyłączną przestrzenią powoływania nowego życia. Każdy człowiek ma prawo do tego, by jego poczęcie było owocem miłości rodziców" - zaznacza kard. Nycz.
Z kolei na płaszczyźnie prawa stanowionego Kościół zawsze będzie dawać wierzącym wskazówki, jak postępować w tej kwestii - tłumaczy metropolita warszawski, przypominając słowa św. Jana Pawła II z jego encykliki "Evangelium vitae". Papież tłumaczył w niej, że katolickiemu politykowi, którego osobisty i absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, wolno udzielić poparcia dla propozycji, których celem jest ograniczenie szkodliwości ustawy.
"Sytuacja zupełnego bezprawia, którą mamy teraz w Polsce w kwestii in vitro, jest na pewno najgorsza z możliwych" - uważa kard. Nycz.
Jego zdaniem, jeśli nie jest możliwe zablokowanie procedury in vitro, należy walczyć o rozwiązania prawne, które będą powodować najmniejszą szkodliwość z punktu widzenia moralnego. W tym względzie można by się wzorować np. na włoskim czy niemieckim modelu ustawodawstwa regulującego kwestie in vitro.
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" kard. Nycz wypowiada się także m.in. o roli chrześcijaństwa w życiu publicznym. Jego zdaniem w społeczeństwie pluralistycznym "chrześcijaństwo i jakaś duchowość, wynikająca także z różnych innych religii, muszą istnieć".
- Nie można pozbawić człowieka możliwości inspirowania swojego życia konkretną duchowością, wynikającą z przekonań religijnych, związku z Bogiem. Nie można też pozbawić społeczeństwa tych wszystkich wartości, które przez ponad dwa tysiące lat wniosło chrześcijaństwo - zaznacza hierarcha.
"Pozostaje jedynie pytanie, jak usiąść przy stole i zgodzić się na pewne podstawowe wartości, których wszyscy konsekwentnie chcieliby bronić" - zastanawia się kard. Nycz. - Przecież nikt nie chce wartości wynikających wprost z Ewangelii i obowiązujących wszystkich chrześcijan zapisywać w prawie stanowionym - dodaje.
Kard. Nycz odnosi się w tym kontekście do niedawno zainicjowanego pod jego patronatem cyklu "Debat o dobro wspólne", w których uczestniczą osoby o różnych światopoglądach i przekonaniach, zarówno wierzący, jak i niewierzący.
Zdaniem metropolity warszawskiego, w takich spotkaniach nie chodzi o to, by "coś ustalić, uzgodnić i się rozejść, bo to jest niemożliwe".
- Ale taka debata, prowadzona spokojnie, bez emocji, przynosi owoce. Mamy okazję przedstawić swoje poglądy, racje, poznać argumentację drugiej strony. Dzięki rozmowie osiągamy wyraźne zbliżenie w wielu kwestiach. Często się okazuje, że wiele fałszywych ocen wynika po prostu z braku zrozumienia, bo ludzie ze sobą nie rozmawiają - podkreśla kard. Nycz.