Wiem, że o sile Kościoła nie decydują liczby, a – w dużym oczywiście uproszczeniu – śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
I choć liczby nie są ostatecznym kryterium żywotności Kościoła, to jednak nie można ich pomijać. Stolica Apostolska ogłosiła właśnie kolejny rocznik statystyczny. Na koniec 2013 roku katolików było na świecie 1 miliard 253 miliony. Cieszy, że nasza katolicka rodzina powiększyła się przez rok o około 25 milionów osób. Procentowo to przyrost szybszy niż w przypadku przyrostu ludności świata. W skali roku katolików przybyło bowiem o 2 proc., a ludzi na świecie o 1 proc. Są też niepokojące dane. Gwałtownie spada liczba sióstr zakonnych, szczególnie w Ameryce Północnej i Europie. Podobnie dzieje się z liczbą kandydatów do kapłaństwa, choć tu spadek jest niewielki. Pod koniec 2011 r. było 120 616 seminarzystów, a w 2013 r. – 118 25. Największe jednak wrażenie zrobiło na mnie inne porównanie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że największy wzrost liczby kleryków nastąpił w latach 1978–2013. Obecnie jest ich około 118 tysięcy, a pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy papieżem został Jan Paweł II, było ich nieco ponad 62 tysiące. To pokazuje, że mimo wielu negatywnych zjawisk, siła przyciągania Kościoła nie słabnie, jak mogłoby się wydawać, ale rośnie. Nie na darmo Chrystus zmartwychwstał.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk