Samobójstwo pilota spowodowane depresją jest w przypadku katastrofy Airbusa A320 wersją mało prawdopodobną - uważa wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Janusz Heitzman. Jego zdaniem - jeśli potwierdziłaby się ta wersja - bardziej prawdopodobna byłaby choroba psychiczna.
W czwartek prokuratura wyjaśniająca przyczyny katastrofy poinformowała, że najprawdopodobniej celowo doprowadził do niej drugi pilot - 28-letni obywatel Niemiec Andreas Lubitz.
Profesor Heitzman w rozmowie z PAP podkreślił, że wyjaśnienie przyczyn zachowania drugiego pilota będzie wymagało przeanalizowania jego stanu psychopatologicznego m.in. na podstawie rozmów z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami czy instruktorami. Odpowiedzi będzie można też szukać w tym co robił, czym się interesował - np. w przeszukiwanych przez niego stronach internetowych, notatkach.
"Najłatwiej powiedzieć, że chciał popełnić samobójstwo. Ale mogło też dojść do utraty świadomości, udaru, mógł mieć padaczkę, mógł mieć też tętniaka w mózgu, o czym nikt nie wiedział. Mogło dojść do sytuacji kryzysu o charakterze neurologicznym, co spowodowało, że ten człowiek nie mógł się poruszyć, nie mógł wydobyć z siebie głosu, nawiązać kontaktu z kontrolerami lotu czy wpuścić do kabiny kapitana. Wiele z tych rzeczy będzie można rozwikłać i znaleźć wytłumaczenie - na pewno nie 100-procentowe, ale najbardziej prawdopodobne" - dodał.
Zdaniem Heitzmana, jeśli rozważamy samobójstwo, mało prawdopodobne są przyczyny związane z depresją. "Osoba depresyjna nie jest niebezpieczna dla innych, ona jest przede wszystkim niebezpieczna dla siebie. Niebezpieczna dla innych jest tylko w kategoriach samobójstwa rozszerzonego. Tutaj bardziej można iść w kierunku zamiarów samobójczych motywowanych nieracjonalnie, niedepresyjnie - wynikających z choroby psychicznej. Przykładowo ktoś doznaje jakichś szczególnych urojeń, np. o charakterze religijnym, mistycznym, lub np. jest fanatykiem" - wyjaśnił ekspert.
Jak dodał, ta sytuacja nie mieści się w definicji samobójstwa rozszerzonego. "Samobójstwo rozszerzone zakłada zabicie najbliższych osób, dla których się jest osobą znaczącą w sensie np. sprawowania opieki. Przykładowo matka może zabić swoje dzieci nie żeby zrobić im krzywdę, ale wręcz przeciwnie - uchronić je przed nieszczęściem, głodem, cierpieniem" - powiedział.
Pytany czy pilot mógł podjąć decyzję o samobójstwie już podczas lotu, tuż przed katastrofą, ocenił, że jest to również mało prawdopodobne. "Najczęściej takie działania poprzedzone są różnego rodzaju rozważaniami o śmierci, jakimś planowaniem, przeżyciem sytuacji traumatycznej, która uzasadniałyby podjęcie decyzji samobójczej. Tym bardziej, że w tym przypadku doszło do skazania na śmierć 150 osób" - powiedział Heitzman. "Coś takiego może też wskazywać na szczególny egoizm, nawet egotyzm człowieka, który się nie liczy z kosztami, z życiem innymi osób. Myśli tylko o zrealizowaniu ważnych dla siebie planów np. odebrania sobie życia" - dodał profesor.
W jego ocenie trudno zapobiegać takim sytuacjom, choć - jak powiedział PAP - wyjaśnienie przyczyn zachowania pilota jest istotne m.in. po to, by w przyszłości ograniczać tego typu zagrożenia. Przyznał również, że testy psychologiczne nie są tutaj rozwiązaniem, bo osoba, która je rozwiązuje może świadomie kształtować odpowiedzi, tak by nie wskazywały na jej problemy.
"Jeśli przykładowo chce być pilotem, nie będzie pisać w tych testach rzeczy, które mogą ją dyskredytować - np., że przeżywa stany lękowe, że czasem ma poczucie, że ktoś nią steruje, że nie jest panem swojej woli. Gdyby na takie pytania odpowiedziała twierdząco, dostałaby skierowanie na pogłębione badania i nie mogłaby latać" - zaznaczył profesor.
"Są oczywiście przesłanki takie, które przy głębszej analizie można traktować jako zapowiedź rozwijającej choroby, ale na pewno nie byłaby to zapowiedź mającej nastąpić tragedii. Trudno więc winić psychologów, lekarzy, którzy dopuszczają pilota do sterów samolotu. Metody, które są stosowane przy takiej ocenie, nie sięgają tak głęboko, żeby przewidzieć rzeczy nieprzewidywalne" - zaznaczył Heitzman.
Podkreślił również, że nawet w sytuacji gdy dana osoba jest na pozór zadowolona z życia, może zmagać się z depresją maskowaną, czy właśnie z zespołami urojeniowymi, w których wierzy w jakąś fikcyjną teorię i nikomu jej nie ujawnia. "To są właśnie te szczególne sytuacje, które tłumaczą niewytłumaczalne zachowania człowieka - np. gdy jedzie samochodem i mimo dobrych warunków na drodze, nagle, z niewiadomych powodów, zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i uderza w inne auto, ginąc na miejscu" - dodał.
Airbus A320 rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, lecąc z Barcelony do Duesseldorfu. W katastrofie zginęło 72 Niemców, 50 Hiszpanów, a także obywatele USA, Maroka, W. Brytanii, Argentyny, Australii, Belgii, Kolumbii, Danii, Izraela, Japonii, Meksyku, Iranu i Holandii.
W czwartek prokuratura w Marsylii poinformowała, że do katastrofy, najprawdopodobniej rozmyślnie, doprowadził drugi pilot. "Intencją drugiego pilota było zniszczenie samolotu" - powiedział prokurator Brice Robin.
Drugi pilot tuż przed katastrofą był sam w kokpicie. Kapitan przekazał mu kontrolę nad maszyną, wychodząc do toalety. Nie mógł później dostać się do kokpitu, bo - według informacji przekazanych przez prokuraturę - drugi pilot nie wpuścił go.