Krótko przed katastrofą samolotu linii Germanwings na południu Francji kontrolerzy lotów bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt radiowy z jego załogą - powiedział we wtorek wieczorem prokurator Marsylii Brice Robin.
"Mogę powiedzieć jedynie, że niewyjaśniona pozostaje kwestia utraty wysokości przez samolot" - stwierdził francuski prokurator. Nie chciał też mówić o możliwych przyczynach katastrofy.
W rozmowie ze stacją telewizyjną BFM TV prokurator poinformował, że w najbliższych godzinach śledczy przesłuchają ośmiu świadków. W środę rano ma się rozpocząć analiza zapisów z jednej z czarnych skrzynek, którą znaleziono w miejscu katastrofy.
Czarna skrzynka znaleziona we wtorek na miejscu katastrofy samolotu linii Germanwings we francuskich Alpach to rejestrator rozmów w kokpicie; skrzynka została uszkodzona, ale nadal może być wykorzystana do badań - potwierdził w środę szef MSW Bernard Cazeneuve.
W rozmowie z radiem RTL francuski minister powiedział, że w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy zbadane muszą zostać wszystkie opcje, ale atak terrorystyczny nie jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.
Rejestrator rozmów w kokpicie airbusa Germanwings BEA Urządzenie CVR, czyli cockpit voice recorder, zostało w środę rano przekazane śledczym w Paryżu - podały źródła zbliżone do dochodzenia.
Trwa poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu.
Lecący z Barcelony do Duesseldorfu Airbus A320 tanich linii Germanwings, należących do Lufthansy, rozbił się we wtorek przed południem w trudno dostępnym rejonie we francuskich Alpach. Na pokładzie znajdowało się 150 osób, w tym sześciu członków załogi; nikt nie przeżył katastrofy.
Według linii Germanwings na pokładzie było najprawdopodobniej 67 Niemców, w tym 16 licealistów wracających z tygodniowej wymiany językowej; hiszpańskie władze informowały także o 45 hiszpańskich nazwiskach na liście pasażerów. Według napływających wciąż danych samolotem podróżowali także Brytyjczycy, Australijczycy i Japończycy, a także obywatele Kazachstanu.
Maszyna miała 24 lata. Szef Lufthansy Carsten Spohr zapewnił jednak, że airbus był w znakomitym stanie technicznym. Wykluczył, by naprawa samolotu przeprowadzona dzień wcześniej mogła mieć związek z przyczyną katastrofy.
Obszar, na którym rozrzucone są szczątki maszyny, ma prawie 4 hektary i jest trudno dostępny, m.in. ze względu na strome ściany skalne i znaczne różnice wysokości, od 150 do 200 metrów. "Dokładne przeszukanie tego terenu potrwa co najmniej tydzień" - powiedział agencji AFP przedstawiciel lokalnej żandarmerii.
Na pokładzie samolotu byli także obywatele Wielkiej Brytanii, Australii i Japonii - poinformowały władze tych krajów.
"Jest bardzo prawdopodobne, że na pokładzie tego samolotu było kilku Brytyjczyków. Nie chcę jednak spekulować ilu" - powiedział minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Philip Hammond.
Szefowa australijskiej dyplomacji Julie Bishop poinformowała, że niemieckim samolotem podróżowało dwoje Australijczyków - kobieta i jej dorosły syn.
Władze w Tokio podały, że wśród pasażerów było dwóch obywateli Japonii.
Minister spraw zagranicznych Meksyku Jose Antonio Meade Kuribrena powiedział, że na pokładzie airbusa był jeden Meksykanin. Według izraelskich mediów samolotem tym leciał także izraelski biznesmen, który ostatnio mieszkał w Barcelonie.
Wiceminister spraw zagranicznych Polski Rafał Trzaskowski oświadczył we wtorek wieczorem, że po wstępnym sprawdzeniu przez służby konsularne polskiego MSZ nie potwierdza, by na pokładzie samolotu znajdowali się obywatele RP.
Airbusem A320, który rozbił się na południu Francji, leciało z Barcelony do Duesseldorfu 144 pasażerów i sześciu członków załogi. Na miejscu katastrofy nie znaleziono nikogo żywego.
Według strony niemieckiej na pokładzie samolotu było najprawdopodobniej 67 Niemców. Władze Hiszpanii podały, że na wstępnych listach pasażerów figurowało 45 hiszpańskich nazwisk.