W ludziach żyjących w konkubinacie trzeba obudzić wiarę, a wtedy sami będą chcieli wziąć ślub sakramentalny.
Pojawiły się w Polsce billboardy przedstawiające dłoń męską i żeńską, które oplata wąż, a poniżej hasło „Konkubinat to grzech. Nie cudzołóż!”. Obrażeni tą akcją Ośrodka Duszpasterstwa poczuli się działacze płockiego SLD, którzy odpowiedzieli własną kampanią billboardową „Konkubina też rodzina”. Trzeba tu wyjaśnić kilka rzeczy. Jeśli rozumiemy grzech jako świadome i dobrowolne przekroczenie woli Bożej, to sytuacja konkubinatu nie musi być z definicji grzechem. Konkubenci mogą bowiem działać zgodnie ze swoimi przekonaniami, nie wierząc w to, że Bóg ma wobec nich jakiś inny plan. Czyli mogą być w praktyce niewierzący. Warto też zauważyć, że konkubinat nie musi być cudzołożeniem. W sensie ścisłym cudzołóstwo odnosi się do ludzi, którzy są w związku małżeńskim, a współżyją z inną niż współmałżonek osobą. Konkubenci natomiast mogą być stanu wolnego. Żyją bez ślubu, ale to nie jest równoznaczne z cudzołóstwem. Jeśli konkubenci są osobami ochrzczonymi, a w Polsce znakomita większość jest ochrzczona, to możemy mówić, że sprzeciwiają się danemu im na chrzcie powołaniu. Jednak nie w grzechu cudzołóstwa tkwi tutaj istota problemu, lecz w tym, że osoby te nie mają wiary. Są ochrzczonymi poganami. Trzeba w nich obudzić wiarę, a wtedy sami będą chcieli wziąć ślub sakramentalny. W przeciwnym przypadku może się okazać, że ciągniemy do ołtarza pogan, którzy nie mają pojęcia, czym jest sakrament małżeństwa. Przyszło mi więc do głowy inne hasło: „Ślub w Kościele – nie dla idiotów”. Przypomina ono o sakramencie małżeństwa, w którym Bóg daje małżonkom potrzebne łaski, a zarazem podkreśla, że by skorzystać z tych łask, trzeba się na nie inteligentnie otworzyć. I że niekiedy uczciwiej jest nie brać ślubu kościelnego, niż brać go w sposób nieodpowiedzialny, czyli głupi. Co do panów z SLD, to zauważyłbym, że jeśli ktoś nie chce wziąć ślubu, nawet cywilnego, i żyje w konkubinacie, to ma do tego prawo. Ale niech będzie konsekwentny i nie zawraca głowy, by państwo otoczyło jego konkubencki związek specjalną troską. Nielogiczna jest bowiem postawa tych, którzy z poczuciem wyższości oznajmiają, że im do wspólnego pożycia nie są potrzebne żadne papierki, a chwilę potem podnoszą krzyk, że chcą mieć przywileje takie jak małżeństwa. Chyba że w tym krzyku o prawa dla konkubentów chodzi o kolejną furtkę dla tzw. legalizacji związków homoseksualnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ