W wielodzietnej rodzinie przychodzi czas, że dziecko chce poczuć się jak jedynak.
Wielodzietność ma morze zalet. Morze jest oczywiście bardzo przyjemne, gdy się w nim pływa oraz zbiera bursztyny. Bywa jednak nieobliczalne, gdy przychodzi sztorm, deszcz leje, wiatr siecze. A nie ma się gdzie schronić. I tak samo wygląda wielożycie. Generalnie polecam i zachwalam. Bo prawdę mówiąc, dla mnie wybór najlepszy na świecie. Ale… Tym „ale” jest permanentny brak czasu dla siebie (no trudno, da się przeżyć) oraz (osobno) dla każdego z dzieci. Osobno. Bo chociaż wspólnie jest wesoło i radośnie, razem z rodzeństwem jest gwarno i nudzić się nie da, a matka stara się być z ową gwarną gromadą, to ten gwar czasem i doskwiera. I czasem chce się mamę lub tatę posiąść tylko dla siebie. Oraz czasem ma się przemożną chęć bycia... sam na sam. Bo chociaż każde dziecko jest jedno – jedyne, wyjątkowe i wspaniałe, nawet w wielodzietnej rodzinie, to przychodzi czas, że wielodziecko chce poczuć się jak jedynak. Tylko... jak? Przecież wyrwanie się na matczyno-dziecięcy wyjazd i zabranie na wyprawę tylko jednego potomka, gdy czwórka pozostałych też chętna, jest trudne. Żeby nie powiedzieć karkołomne. Mądrzy ludzie mówią: to weź dziecko do sklepu. Ale tylko sam na sam. Albo dokądkolwiek. Nie! Nie chodzi o „dokądkolwiek”. Syn, dziecko trzecie, ma wielkie marzenie: pojechać z mamą w góry. Tylko z mamą, i najchętniej na cały tydzień. No nie da się. Tydzień – chociaż i matka by bardzo chciała – nie wchodzi w ogóle w grę. Ale cztery dni? Przy pomocy męża – ojca i jako takim wsparciu pozostałych dzieci udaje się! Jedziemy. Najpierw szybkim pociągiem, co samo w sobie jest już dla syna, dziesięciolatka, sporym wydarzeniem. A potem cztery dni białego szaleństwa, pizzy tylko z mamą i innych tego typu atrakcji. Dziecko szczęśliwe, ale i mama szczęśliwa. Bo chociaż myśli się: „co tam w domu”, to można odkryć, „co tam u dziesięciolatka” – w głowie i w sercu. Na co dzień pewne sprawy umykają albo się ich nie słyszy. W wielodzietnym gwarze. Czas dla (jednego) dziecka. Bezcenny. I chociaż potem wraca się do harmideru, wielogłosów i wieloproblemów, czas ten pozostaje w błogiej pamięci zarówno dziecka, jak i matki. Czas zapewne procentuje ogólnym porozumieniem i pozytywnym spojrzeniem na cały dom, rodziców i rodzeństwo. Czas, który koniecznie należy powtórzyć. Kiedy i jak? Jak przyjdzie pora. Z kim? Wybór jest. Na szczęście w wielodzietnej rodzinie na jedynacze wyjazdy dzieci jest pod dostatkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska