Taki Krzyż jest na całe życie, kupić go nie można.
Serdeczne dzięki za zamieszczony w dziesiątym numerze "Gościa Niedzielnego" tekst broniący tradycji polskiego harcerstwa. Miałem to szczęście w latach 1947-1949 należeć do drużyny (21 Dolnośląska Drużyna Harcerzy im. Stefana Czarnieckiego) prowadzonej przez zacnego instruktora. Uczestnicząc w obozie w Łazach Koszalińskich w 1948 roku złożyłem Przyrzeczenie Harcerskie - niżej stosowny fragment spisanych kilka lat temu wspomnień z owego obozu.
O brzasku rozlega się trąbka alarmowa dla składających Przyrzeczenie Harcerskie. Tym razem alarm pierwszego stopnia, tylko w mundurkach.
Obok terenu podobozu płonie już ognisko. Przychodzą mający składać Przyrzeczenie. Pojawia się poczet sztandarowy ze sztandarem Komendy Hufca Jelenia Góra, sztandar niosą harcerze z paskami od czapek pod brodą. Za sztandarem odbierający Przyrzeczenie podharcmistrz (chyba komendant Hufca). Składający Przyrzeczenie do sztandaru podchodzą pojedynczo. Podchodzi Boguś. Sztandar pochyla się, dwa palce składa na drzewcu. Bogusiowi głos się łamie, słowa powtarza za odbierającym Przyrzeczenie:
Mam szczerą wolę całym życiem
Pełnić służbę Bogu i Polsce,
Nieść chętną pomoc bliźnim
I być posłusznym Prawu Harcerskiemu.
Tak mi dopomóż Bóg.
Zza sztandaru wychodzi odbierający Przyrzeczenie, całuje w oba policzki i przypina Krzyż Harcerski. Taki Krzyż jest na całe życie, kupić go nie można. Bierzemy też, na pamiątkę, po węgielku z ogniska płonącego przy składaniu Przyrzeczenia. Niestety, Bogusiowi zaginął nadany Krzyż, przynależna do niego Książeczka Harcerska i ów węgielek z ogniska. Zachował się Krzyż – nagroda za pierwsze miejsce w biegu na młodzika.
Bogusław Tendaj