Zapewniam was, żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie.
Kiedy jesteśmy u siebie, zdaje się nam, że wiemy wszystko. Mamy oswojony nasz mały świat, w którym staramy się być bezpieczni. Lubimy stałość i przewidywalność jutra. Tak po ludzku. A Jezus, jak niegdyś w Galilei, wchodzi w nasze życie, mówi wprost o sprawach niełatwych, czyni cuda i daje znaki. I wtedy, i dziś, na każdym kroku. Tylko czy umiemy Go rozpoznać, czy nie uczłowieczyliśmy nazbyt Jego boskości w prozaicznym świecie? Żydzi z Nazaretu znali Go przecież od dziecka, a nie rozpoznali w Nim Mesjasza, a my? Oni Go nie poznali i zdawałoby się, że szansa przepadła, stracili okazję, patrząc po ludzku. Ale Pan Bóg widzi inaczej, po pierwsze kocha, po drugie daje wolność, a po trzecie zawsze ma dla ludzi plan „b”, nie ustaje w zatroskaniu o zbawienie człowieka. Nawet jeśli w odpowiedzi otrzymuje gniew i wrzawę, gwałtowny sprzeciw i negację. Nikogo nie potępia, nie przekreśla. Przechodzi tylko między obojętnymi smutny, żeby odnaleźć takich, którzy zechcą pójść za Nim. Bo On kocha po prostu, po Bożemu, jak trzeba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska