Pod Debalcewe przegrała nie tylko Ukraina, ale też Zachód.
19.02.2015 07:18 GOSC.PL
Odwrót armii ukraińskiej spod Debalcewe jest porażką, choć nie klęską, jaką była likwidacja kotła pod Iłowajskiem w sierpniu ubiegłego roku. Jednak prezydent Poroszenko mówiąc, że wszystko odbywało się pod kontrolą i było elementem przygotowanego wcześniej planu w sposób oczywisty rozmijał się z prawdą. Walki pokazały, że męstwo żołnierzy nie wystarczy, aby zwyciężyć lepiej uzbrojonego i dowodzonego przeciwnika.
Znaczenie polityczne tego odwrotu będzie wielkie. Armia ukraińska straciła możliwości skutecznego działania w perspektywie dłuższego czasu. Nastroje społeczne są coraz gorsze, nie udało się nawet w części zrealizować planu powszechnej mobilizacji. Sukces separatystów jest oczywisty. Nie chodzi tylko o to, że zdobyli ważny węzeł komunikacyjny. Zniszczenia są tak duże, że nie szybko będzie mógł tamtędy przejechać jakikolwiek transport.
Stawką tych walk było, czy separatyści z obu tzw. republik ludowych, donieckiej i ługańskiej, zdołają na tyle odsunąć wojska ukraińskie, aby nie zagrażały ich wewnętrznym liniom komunikacyjnym i zaopatrzeniowym. Cel osiągnęli i konsekwencją tego może być połączenie obu republik w jeden organizm państwowy – Noworosję. Dopełnieniem zaś próba opanowania Mariupola. Oznacza to oderwanie Donbasu od Ukrainy. Kijów ma teraz dwie możliwości: dalej walczyć o Donbas, albo pogodzić się z jego utratą i skoncentrować na reformach wewnętrznych. Może za to otrzymać od Zachodu plan pomocy ekonomicznej i perspektywę członkostwa w Unii Europejskiej. Jedno jest pewne. Pchanie wojska do kolejnych operacji, kończących się okrążeniem, stratami i klęską, to strategia samobójcza.
W rocznicę Majdanu nasz sąsiad znalazł się w najtrudniejszym położeniu od momentu proklamowania suwerenności w 1991 r. Nie ma dość sił, aby oprzeć się rosyjskiej agresji, ani pomysłu na zakończenie konfliktu. Sankcjami Putina się nie zatrzyma, a na stanowcze gesty, chociażby rozmieszczenie wojsk NATO na wschodniej flance sojuszu i sprzedaż Ukraińcom broni, także się nie zanosi. Jeśli po pogwałceniu przez separatystów porozumienia mińskiego sekretarza generalnego NATO stać jedynie na wzywanie Rosji do zaprzestania udzielania im wsparcia to znaczy, że Kreml może się czuć bezkarnie. Dlatego odwrót spod Debalcewe jest nie tylko porażką Ukrainy, ale i Zachodu. Konsekwencje tego dla wszystkich będą złe. Przede wszystkim dla Ukrainy, ale dla nas też.
Andrzej Grajewski