Boże Słowo jest dla mnie umocnieniem w codziennym zmaganiu z problemem alkoholowym.
Chciałbym się z wami podzielić swoim doświadczeniem tego jak Bóg działa w moim życiu. To nie jest świadectwo jakiegoś spektakularnego nawrócenia po latach trwania w grzechu bo można być we wspólnocie można chodzić kilka razy w tygodniu do kościoła czytać i słuchać Słowo Boże, lecz kiedy nie ma w tym Ducha to łatwo można się zagubić ( "A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe które Pan Bóg stworzył " Rdz.3.1 ).
Tak właśnie było ze mną. Gdzieś po drodze z przyzwyczajenia już sięgałem po Pismo Święte. Słowo, które czytałem jednym uchem wpadało, drugim wypadało. Bóg do mnie przemawiał każdego dnia, ale ja nie za bardzo Go chciałem słuchać a tym bardziej wierzyć Jego Słowu .Nie było wspólnego mianownika między Jego Słowem, a moim życiem. A kiedy przestaje się wierzyć Słowu, trzeba czymś zapełnić tę pustkę w sercu, jaka pozostaje, zwłaszcza w momencie kiedy przychodzą trudne doświadczenia.
Tak właśnie zaczeęa się moja "przygoda" z alkoholem, który miał mi pomóc zapomnieć o otaczającej mnie trudnej rzeczywistości. Dałem się nabrać na starą sztuczkę, że butelka rozwiąże moje wszystkie problemy.
Jak Adam i Ewa po grzechu ciężkim zwiałem przed Bogiem w krzaki: gdy zobaczyłem swój grzech, ze strachu ukryłem się przed Panem. Im bardziej pogłębiałem się w grzechach tym bardziej nie umiałem do Niego wrócić. Jedyne na co było mnie stać to modlitwa. Różańcem modliłem się, aby Maryja strzegła mnie tu gdzie jestem i nie pozwoliła mi abym upadł niżej i żeby wstawiała się za mną u swojego umiłowanego Syna, bo z Nim nie miałem odwagi rozmawiać.
Kiedy pewnej niedzieli ogłosili, że w tygodniu będzie Msza z modlitwą o uzdrowienie przez myśl mi przeszło, że to może ratunek dla mnie, lecz okazało się, że nie mogę przyjść, bo w tym czasie będę w pracy. To pogłębiło tylko we mnie przekonanie, że widocznie nie czas na moje wyzdrowienie. Bóg na szczęście myślał inaczej i dla Niego nie była problemem moja praca. On mnie przewidział na tej Mszy, mimo że ja nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Mimo tego, że Bóg cały czas prostował moje pogięte ścieżki i wołał mnie, ja miałem uszy zamknięte na Jego głos. W tygodniu, w którym miała być wspomniana Msza ja nie miałem zamiaru na nią pójść, choć praca przestała już być przeszkodą.
Kiedy jednak zbliżała się godzina Eucharystii zaczęły pojawiać się myśli: a może jednak? Nagle przypomniał mi się fragment Ewangelii o kobiecie cierpiącej na krwotok i słowa : "Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa" (Mk.5.28). Walka była ciężka, ale koniec końców z tym fragmentem Ewangelii wylądowałem w kościelnej ławce i nim się modliłem na początku. Powiedziałem: "Panie Jezu ta Msza jest dla mnie dotknięciem się Twojego płaszcza jeżeli chcesz możesz mnie uzdrowić".
Jezus chyba ma słabość do duchowych bankrutów Nie miałem Mu nic do zaoferowania: jedynie swój grzech i swoją słabość. A On do mnie przyszedł na tej Eucharystii i to przemienił. To było mocne doświadczenie Jego obecności i uzdrawiającej mocy. Do domu wracałem już jako inny, nowy człowiek - przemieniony Jego miłością.
Niedługo potem przystąpiłem do spowiedzi i od tamtej pory z czystym sercem i bogatszy o nowe doświadczenie staram się kroczyć ścieżką wiary. Słowo Boże w świetle tych doświadczeń nabrało nowej mocy: "Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca" (Rz.4.12).
Mając w pamięci ostatnie wydarzenia codziennie proszę w modlitwie o łaskę zawierzenia i ufności Bogu. Staram się codziennie konfrontować swoje życie z Jego Słowem .Proszę o Ducha Świętego, żeby mnie prowadził.
Ale przede wszystkim staram się w każdym momencie mojego życia polegać na tym Słowie: nie ważne czy jest źle czy dobrze i jak po ludzku sytuacja wydaje się beznadziejna: moją ucieczką jest Słowo Boże. Ufam Panu - Dobremu Pasterzowi - który życie daje za owce, a nie najemnikom którzy sprowadzają na manowce.
Myśl o złożeniu tego świadectwa pojawiła się już jakiś czas temu, ale utwierdziła mnie w tym lektura dzisiejszych [sprzed kilku dni - przyp. red.] czytań: Przede wszystkim Ewangelia w której Jezus posyła przed sobą do każdego miasta, do którego miał zamiar przyjść swoich uczniów. Oraz wezwanie z psalmu 117 :
Idźcie i głoście światu Ewangelię.
Chwalcie Pana, wszystkie narody,
wysławiajcie Go, wszystkie ludy,
bo potężna nad nami Jego łaska,
a wierność Pana trwa na wieki.
Jest to też dla mnie rodzaj przypomnienia cudów jakie Bóg zdziałał w moim życiu, bym pamiętał o nich w chwilach kiedy przyjdzie ojciec kłamstwa i zacznie sączyć swoją truciznę : "Wtedy rzekł wąż do niewiasty: "Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa otworzą wam się oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło " ( Rdz.3.4-5)
Czytelnik