Kolanowe stanowienie prawa

Gdy sejm pracuje niechlujnie, funkcja „izby kropki i przecinka” nabiera zasadniczego znaczenia.

Niemal niezauważone przeszły niedzielne wybory uzupełniające do senatu – także w samych Tychach i Mysłowicach, gdzie frekwencja była mizerna. Nie od dziś tzw. izba wyższa traktowana jest przez wyborców po macoszemu. Bo i po co interesować się czymś, co właściwie w polityce nie ma za wiele do powiedzenia?

Niedawno Ryszard Bugaj na łamach „Rzeczpospolitej” stwierdził, że „senat nie może być cieniem sejmu”. Nie proponował jednak jego likwidacji – ale reformę, polegającą m.in. na udzieleniu mu dodatkowych obowiązków (np. kontroli nad tamimi instytucjami, jak NIK, GUS czy ZUS, a także weryfikowania obywatelskich wniosków referendalnych), a także zmianą sposobu wyboru senatorów poprzez wprowadzenie dwuturowości, zakazu wystawiania kandydatów przez partie polityczne, a także umożliwienie zasiadania w senacie byłym prezydentom, premierom i prezesom Trybunału Konstutycjnego. Choć kierunek wskazany przez prof. Bugaja uważam za słuszny, wątpię, by akurat zaproponowane rozwiązania coś zmieniły. Wprowadzenie drugiej tury wyborów nic nie zmieni, a przymusową bezpartyjność senatorów będzie bardzo trudno wyegzekwować – zawsze będzie za poszczególnymi kandydatami stała jakaś machina, odpowiedzialna choćby za zbiórkę funduszy.

Tym bardziej, że problem jest głębszy i dotyczy patologii całego systemu parlamentarnego. Wskazuje na to choćby analiza serwisu MamPrawoWiedziec.pl, zainspirowana artykułem prof. Bugaja. Okazuje się, że senat nie tylko anegdotycznie jest głównie „izbą kropki i przecinka”. - Ustawy często mają literówki i błędy stylistyczne. Senatorowie poprawiają ustawy, które otrzymują z Sejmu – twierdzi wicemarszałek senatu Stanisław Karczewski z PiS. A nawet drobne błędy mogą oznaczać wadliwość całej ustawy.

Skąd się to bierze? Wicemarszałek Jan Wyrowiński z PO przyznaje, że część błędów wynika z „ekspresowej pracy nad ustawą”. Jeśli mówi to nawet polityk rządzącej partii, to znaczy, że problem jest ogromny. Prawo stanowione jest metodą kolanową: albo jest pisane na kolanie, gdy dyktuje to piarowska potrzeba chwili, lub gdy trzeba gasić pożar po latach ignorowania problemów, albo przepychane przez sejm kolanem. W takiej sytuacji okazuje się, że sejm, składający się z 460 osób, wśród których jest kilkudziesięciu prawników, nie potrafi sobie poradzić z różnicą między przecinkiem a „oraz”, lub „osobą” i „organem”. W takiej sytuacji rzeczywiście przydaje się dodatkowa izba parlamentu, która postara się wyłapać błędy lub wskazać na szkodliwe konsekwencje konkretnych zapisów.

Gdy tak się dzieje, reformy senatu stają się mało istotne. Tym bardziej, że cokolwiek by zmieniać w funkcjonowaniu izby wyższej, to jej skład i tak wybierają ci sami ludzie, którzy wybierają posłów. A niestety chyba nikt nie ma pomysłu na reformę wyborców.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Stefan Sękowski