Marcin, a skąd wiesz, że twoja choroba jest krzyżem?
29.01.2015 08:30 GOSC.PL
„Bądź wola Twoja”. Często wypowiadamy te słowa, mając w głowie czarny scenariusz. Szepczemy je z niepokojem, jakbyśmy wypowiadali zgodę na kolejne zawirowanie. Modlimy się, przypominając sobie kadry z „Ogniem i mieczem”, w których Jan Skrzetuski cedził tę deklarację przez zaciśnięte zęby. Tymczasem to jedynie fragment cytatu! Jezus zapytany przez uczniów o to, w jaki sposób mają się modlić, odpowiedział: „Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi” (dosł: „Niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak w niebie”).
Co to znaczy? Jezus modlił się: „Ojcze, niech na ziemi będzie tak jak w niebie”. Doprawdy nie musimy troszczyć się o to, by w królestwie była realizowana wola Jego Ojca!
Dopiero teraz widać sens tej wypowiedzi. Bóg zdradził swoje pragnienie, marzenie. Chce, by ten skażony grzechem i przekleństwem świat już teraz zamieniać w królestwo.
Moje zadanie? Sprowadzanie nieba na ziemię. Chodzenie w Jego obecności. Jaka jest cena? Krótkie pytanie: „Czy jestem w stanie zrezygnować z własnej chwały, by Jego królestwo wzrastało?”. Czy chcę zaprzeć się samego siebie? Tylko tyle. Cała reszta jest już załatwiona. Jezus zapłacił za wszystko swoją krwią.
Po raz trzeci wracam do tematu uzdrowienia. Zacznę od osobistej wycieczki. Przez 15 lat miałem ogromne problemy z trawieniem, jelitami. Baaardzo niekomfortowa sytuacja. Lekarze byli bezradni. – To krzyż – powtarzałem sobie każdego dnia, starając się go przyjąć i błogosławić Boga w tej chorobie. Do czasu, gdy pewien kapłan powiedział mi coś, co stało się dla mnie prawdziwie kopernikańskim przewrotem: „Marcin, a kto ci powiedział, że twoja choroba jest krzyżem?”. „Jak to? A nie jest???” – nie dawałem za wygraną. "Krzyżem – usłyszałem – jest zaparcie się samego siebie, zrezygnowanie z własnej chwały, prześladowanie ze względu na Jezusa. Gdyby tak nie było, Jezus nie uzdrawiałby 'wszystkich'. Bo co, zabierałby im okazję do niesienia krzyża?"
Potem przeczytałem, że dokładnie o tym samym mówią wyraźnie ks. dr Peter Hocken, Ulf Ekman czy Maria Vadia. Po raz pierwszy w życiu powiedziałem: „Jezu, jeśli przez lata myliłem się, jeśli to nie jest krzyż, jeśli przez 15 lat przypisywałem Tobie moje intencje i domysły, zabierz to”. I zabrał! Zostałem uzdrowiony. Dlatego mam świadomość tego, o czym piszę.
„Cały jestem zbudowany z ran” i nieustannie piszę o doświadczeniu słabości. Przez lata pisałem o cierpieniu, słabości, bezradności, kruchości, ranach. Nie wycofuję się z tego. Widzę jedynie, że źle stawiałem akcenty. Nie pytając Boga o to, co naprawdę jest moim krzyżem, etykietowałem tym słowem każde zawirowanie i chorobę. Dziś wiem, że mam prawo pytać Boga o to, jaka jest Jego wola. O to, czy to, co dzieje się w moim życiu, jest naprawdę krzyżem, a nie skutkiem grzechu, wybierania zła czy wprost interwencji „ciemnej strony niemocy”. Mam prawo pytać, czy naprawdę On tego chce. Bo może się okazać, że wkładam Mu w usta moje słowa i kruche rozeznania. Może się okazać, że On pragnie mojego całkowitego uzdrowienia, a nie tego, bym dorabiał pobożną ideologię do lichego stanu, w jakim się znajduję. Może – nie musi.
Jego drogi nie są moimi drogami.
PS Dziękuję za ogromny odzew na poprzednie teksty, za setki znaków. Dziękuję za wszystkie głosy: i pozytywne, i krytyczne. Szczerze gratuluję jedynie tym, którzy wprost pisali mi, że cuda i znaki nie są im potrzebne. Mam prośbę: powiedzcie o tym Jezusowi. Powiedzcie, że przesadził, przeholował. Wytnijcie te strony Ewangelii. Doprawdy trudno posądzić Jana Chrzciciela o tani populizm. A jednak, gdy ten „największy z proroków”, który rozpoznał Jezusa jeszcze przed narodzeniem, zadawał w więzieniu najbardziej dramatyczne pytanie swego życia: „Czy ty jesteś tym, który miał przyjść, czy też mamy oczekiwać innego”, usłyszał: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają” (Mt 11,5). To był dla niego ostateczny argument!
Skoro takich słów potrzebował ktoś większy od Ezechiela, Izajasza czy Jeremiasza, dlaczego to pytanie miałoby ominąć Kowalskiego?
Poprzednie komentarze:
Marcin Jakimowicz