Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. Łk 2,32
Pieśń Symeona towarzyszy mi od lat, kiedy odmawiam modlitwę na zakończenie dnia. Bardzo różnie ją czytam i rozważam, zawsze jednak koi. To zdumiewające, jakie piętno odcisnął na ludziach przebywających wówczas w świątyni maleńki Jezus. Sama Jego obecność, otaczający Go Duch dopełniły sens życia dwojga jakże pobożnych i świętych ludzi. Symeon wyczekiwał Chrystusa, bo wierzył w Bożą obietnicę. Dlatego dane mu było unieść w swych zmęczonych życiem dłoniach Zbawiciela Świata. Wypełniła się obietnica, przez jego dłonie dokonało się niejako przejście od Starego do Nowego Testamentu. Bo spoglądając na Maryję, zobaczył Jej przyszłe cierpienie i jego sens. Wraz z pobożną Anną, pochłoniętą modlitwą i postem, przyjęli od Boga największy dla świata dar, zbawienie. I nie byli zaskoczeni ani onieśmieleni. Czekali na to całe swoje życie. Rzadkością jest dzisiaj umiejętność trwania w oczekiwaniu. Jesteśmy niecierpliwi, chcemy natychmiastowych efektów. A jednak dobrze jest czasem zwolnić tempa z Jego powodu. Przylgnąć, zanurzyć się w Nim i znaleźć ukojenie...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska