Reputacja brytyjskich służb bezpieczeństwa doznała w niedzielę poważnego ciosu, gdy podano nieznanej osobie numer telefonu komórkowego szefa agencji wywiadu elektronicznego GCHQ, a następnie osoba ta uzyskała połączenie z premierem Davidem Cameronem.
Sprawę ujawnił w poniedziałek bulwarowy dziennik "The Sun", do którego zadzwonił anonimowy mężczyzna, twierdząc, że udało mu się zdobyć numer telefonu komórkowego szefa GCHQ Roberta Hannigana. Co ciekawe, chwalił się, że dokonał tego, będąc pod wpływem alkoholu i narkotyków.
Jak relacjonował rozmówca "Sun", połączywszy się w niedzielę nad ranem z centralą telefoniczną GCHQ, przedstawił się jako doradca rządu i oświadczył, że niezbędna jest obecność Hannigana na doraźnie zwołanym posiedzeniu. Podano mu wtedy numer prywatnego telefonu komórkowego szefa agencji. W kilka godzin później żartowniś - określany przez gazetę jako elokwentny dwudziestokilkulatek - zdołał uzyskać połączenie telefoniczne z Cameronem, wcielając się tym razem w rolę szefa GCHQ.
Informacje "Sun" zostały potwierdzone przez rzeczniczkę prasową rządu. Zaznaczyła ona jednak, że podany numer telefonu do szefa GCHQ nie był tzw. bezpiecznym numerem wykorzystywanym do przekazywania tajnych informacji.
Rzeczniczka przyznała, że osoba podająca się za szefa GCHQ, dzwoniąc na centralę biura premiera przy Downing Street, została przekierowana na służbowy telefon komórkowy Camerona. Premier jednak bardzo szybko zorientował się, że jest ofiarą oszusta i rozłączył się.
"Zarówno GCHQ, jak i kancelaria premiera bardzo poważnie podchodzą do kwestii bezpieczeństwa i w obu instytucjach ma miejsce przegląd procedur towarzyszących takim sytuacjom, by upewnić się, że nie będą one miały miejsca w przyszłości" - skomentowała rzeczniczka.
Według niej obie próby nie były niczym więcej niż kiepskimi żartami. Media podkreślają jednak, że sam fakt, iż zwykłemu żartownisiowi, w dodatku pod wpływem narkotyków i alkoholu, udało się zdobyć numer telefonu do szefa agencji zajmującej się wywiadem elektronicznym, nie jest żartem.
Przypominają przy tym niedawne wypowiedzi premiera Camerona po ataku islamistów na redakcję "Charlie Hebdo". Mówił on wówczas o konieczności zaostrzenia regulacji dotyczących komunikacji elektronicznej, która bardzo często wykorzystywana jest przez terrorystów do koordynacji swoich działań.
W dodatku nie jest to pierwsza taka wpadka brytyjskich służb. W grudniu 2012 roku dziennikarzom australijskiej stacji radiowej udało się bowiem połączyć ze szpitalem, w którym przebywała księżna Cambridge z powodu nudności towarzyszących pierwszej ciąży. Efektem medialnej nagonki była wówczas samobójcza śmierć pielęgniarki, która udzieliła dziennikarzom informacji na temat stanu zdrowia księżnej.
Z kolei w 1995 roku inny oszust dodzwonił się do samej królowej Elżbiety II, podając się za premiera Kanady. Rozmowa z królową trwała ponad 17 minut.