Podróż apostolska Franciszka na Filipiny była nie tylko największa w jego dotychczasowym pontyfikacie, ale w ogóle w historii. Podczas wielkiej Eucharystii na zakończenie modliło się z nim około 6–7 milionów ludzi.
O tym, że w największym katolickim kraju w Azji szykuje się niezwykłe wydarzenie, przekonujemy się już po wyjściu z hali przylotów lotniska w Manili. W kierunku centrum miasta ustawiony jest szpaler policjantów, ciągnący się przez co najmniej kilka kilometrów. – Ćwiczą przed przyjazdem papieża. Takich środków ostrożności i mobilizacji nie było nawet podczas wizyty Baracka Obamy – tłumaczy podekscytowany taksówkarz. Do przyjazdu ojca świętego zostały trzy dni. Główne ulice udekorowane są papieskimi flagami i wizerunkami. Franciszek patrzy na ludzi zarówno z fasad biurowców, jak i z baraków czy walących się chatek zamieszkałych przez ubogich. Pod katedrą Niepokalanego Poczęcia i w innych miejscach, w których będzie papież, robotnicy ustawiają ogrodzenia, malują pasy. W czwartek, gdy samolot z Franciszkiem ma przylecieć ze Sri Lanki, rozpoczyna się narodowe święto. – Ludzie dostali wolne w pracy, władze zamknęły urzędy i instytucje, tak żeby wszyscy mogli jak najwięcej skorzystać z wyjątkowego wydarzenia – mówi ks. Adam Januś, salwatorianin pracujący na Filipinach od 10 lat, nasz przewodnik na azjatyckim archipelagu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mariusz Majewski