Nie udaje się sprowadzenie Mesjasza – martwił się rabbi Mendel z Kocka. On przyszedł! Zszedł. Dobrowolnie sprowadził się do parteru.
12.01.2015 10:10 GOSC.PL
… a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna.
Od kilku dni czytam midrasze, „Opowieści chasydów” Bubera czy historie cadyków zebrane przez Daniela Lifschitza.
„Pokolenie za pokoleniem starało się sprawić, każde na swój sposób, by przyszedł Mesjasz, ale żadnemu się to nie udało. Nie udaje się sprowadzenie Mesjasza – mówił rabbi Mendel z Kocka. – On nadejdzie wtedy, kiedy wszystkich Żydów ogranie pragnienie chleba powszedniego, a ich dusze będą się czuły zagubione”. „Gdyby cały Izrael – mówi rabbi Jechiel ze Złotowa – wyzwolony od wszelkich podziałów i waśni pomodlił się choć jeden jedyny raz z całego swego serca, i to zjednoczony, to bliska stałaby się godzina nadejścia Mesjasza”.
„Mesjasz przyjdzie, gdy cały Izrael zgodnie zawoła…” – pisali jedni. „Mesjasz nadejdzie, gdy cały Izrael zrobi…” – prorokowali z tęsknotą inni. Mnóstwo podobnych intuicji.
Przypominam sobie najazd chasydów na Lelów. Zapamiętale wirowali, zatracali się w tańcu tylko po to, by upragniony Mesjasz w końcu przyszedł. Powietrze w byłym budynku GS było gęste od tęsknoty.
Tymczasem Mesjasz przyszedł, gdy tego nie oczekiwaliśmy, gdy „byliśmy jeszcze grzesznikami”, gdy staliśmy odwróceni plecami. Przyszedł do nas, do swoich, gdy nie wypełnialiśmy Prawa, nie byliśmy sprawiedliwi, nie zasłużyliśmy. Nie byliśmy przygotowani. Nazwał nas braćmi. W naszych żyłach płynie krew Króla.
Marcin Jakimowcz