Ponad 40 osób, trzymając w dłoniach białe róże, protestowało przeciwko zatrzymaniu Kanadyjki.
W związku z ponownym uwięzieniem Mary Wagner, Kanadyjki, która broni życia dzieci nienarodzonych i zagrożonych aborcją, 10 stycznia o godz. 12.00 pod ambasadą Kanady w Berlinie odbyła się pikieta w jej obronie. Mimo zapowiadanym huraganom i deszczom, pod ambasadą zgromadziło się około 40 osób. Byli tam również reprezentantanci Polskiej Misji Katolickiej z Hamburga oraz członkowie niemieckiej organizacji pro-life Bundesverband Lebensrecht z Berlina.
Na początku wyjaśniono, kim jest Mary Wagner i czym się zajmuje. Następnie odczytano petycję, która zostanie skierowana do premiera rządu Kanady pana Stephena Harpera. Wynika z niej, że uczestnicy pikiety żądają uwolnienia Mary, natychmiastowego zaprzestania zabijania dzieci nienarodzonych oraz zaniechania prześladowań działaczy pro-life w Kanadzie. Uczestnicy pikiety odmówili dziesiątkę różańca w tych intencjach. Żaden z pracowników ambasady nie wyszedł, aby spotkać się z nimi.
- Otrzymaliśmy informację od policjantów ochraniających naszą grupę, że ambasada kanadyjska nie przyjmie naszej petycji osobiście. W tej sytuacji dostarczymy ją drogą pocztową - mówią uczestnicy protestu. - Nie pozwolono nam wręczyć białych róż pani Marie Gervais-Vidricaire, ambasador Kanady w Republice Federalnej Niemiec, które każdy z protestujących trzymał na znak solidarności z Mary i dziećmi zagrożonymi aborcją. Róże zostały więc przypięte do drzewa, naturalnego symbolu życia, na skwerze przed ambasadą.
Osoby, które wzięły udział w pikiecie mówią, że dzięki temu mogli zaakcentować, że aborcja jest morderstwem, oraz że, podobnie jak Mary, nie zgadzają się na nią.
- Mogliśmy powiedzieć, że za sprzeciw przeciwko zabijaniu nienarodzonych dzieci, czyli za niewinność idzie się w Kanadzie do więzienia. Dziękujemy wszystkim za odważne uczestnictwo, także przyjaciołom z Polski za pomoc w organizacji i modlitwę w tej intencji. Jeśli zajdzie taka konieczność, a wygląda na to, że tak będzie, to zbierzemy się ponownie na proteście - mówią uczestnicy.
Jacek Kotula /wp