„Exodus: Królowie i bogowie” Ridleya Scotta przedstawia w miarę wiernie przesłanie biblijnej opowieści, ale jej wątki traktuje swobodnie.
11.01.2015 10:13 GOSC.PL
Filmowa opowieść Scotta pomija narodziny i dzieciństwo Mojżesza. Bohatera spotykamy na dworze faraona, kiedy jest już dojrzałym mężczyzną. Pierwsza część filmu przedstawia życie Mojżesza zanim podejmuje swoją życiową misję, druga przedstawia jej realizację. Już w tej części jesteśmy świadkami drobnych zabiegów scenariuszowych, które, chociaż nie zniekształcają biblijnego przesłania, nie zawsze wydają się uzasadnione. Scott stara się również pogłębić psychologicznie sylwetki swoich bohaterów, co zresztą nie bardzo mu wychodzi. Ramzes w drewnianej interpretacji Joela Edgertona nie zmienia się przez cały film, w czym wtóruje mu zresztą Christian Bale, nie do końca chyba świadomy, kim naprawdę jest Mojżesz. Natomiast mocną stroną pierwszej części są widowiskowe sekwencje batalistyczne i imponujące sceny przedstawiające niewolniczą pracę Żydów.
Druga część filmu budzi więcej wątpliwości. W filmach poświęconych postaci biblijnego patriarchy reżyserzy unikają bezpośredniego przedstawiania Boga, najczęściej słyszymy jego głos. Scott nie poszedł tym śladem. Przedstawił Boga, chociaż nie do końca wiemy, czy to On sam we własnej postaci, czy też jego posłaniec, w postaci małego chłopca. To zabieg kontrowersyjny, a jeszcze więcej wątpliwości nasuwają dyskusje Mojżesza z Bogiem, prowadzone w duchu współczesnej politycznej poprawności. Kontrowersje może budzić też przedstawienie plag, które spadają na Egipt. Twórcy filmu starali się też zracjonalizować spadające na Egipt plagi, ale nie pozostawiają wątpliwości, że dotykają faraona i jego imperium z boskiej woli.
Film nakręcony w technice 3D udowodnił, że Scott jest w chwili obecnej najlepszym specjalistą od wielkich widowisk. Nie zawsze jednak pomaga to w oddaniu ducha biblijnego pierwowzoru.
Edward Kabiesz