- Obecnie pod ziemią strajkuje już około 400 osób. Tylu górników od wczoraj dołączyło do pierwszej grupy, która rozpoczęła protest - mówi Andrzej Dyrdoń z kopalnianej "Solidarności" w Brzeszczach.
Po każdej kolejnej zmianie dołączają nowi strajkujący górnicy. - Wiemy już też, że dołączają do akcji protestacyjnej górnicy z pozostałych kopalń przewidzianych do restrukturyzacji, czyli zamknięcia. Na pewno tak jest w kopalni "Bobrek-Centrum" i w "Sośnica-Makoszowy", gdzie też grupy strajkujących zostały już pod ziemią - dodaje Andrzej Dyrdoń. Jak przyznaje związkowiec, sam od wczoraj także nie opuszcza kopalni, bo sytuacja jest naprawdę bardzo trudna.
- Właśnie wyjechałem z dołu i już wiem, że ta liczba będzie się powiększać, bo jeszcze dochodzą górnicy z rannej zmiany. Jestem pewien, że to może być grubo ponad pół tysiąca ludzi - mówi Stanisław Kłysz, szef "Solidarności" w KWK "Brzeszcze". - Mamy też informacje, że protesty rozpoczną się też na powierzchni. Sytuacja jest bardzo napięta, a żądanie jest jedno: odstąpić od likwidacji kopalni.
Nadal nikt z odpowiedzialnych za przygotowywane plany zamknięcia kopalni nie podjął próby rozmów ze strajkującymi. Akcję protestacyjną poparły wszystkie działające w KWK "Brzeszcze" związki zawodowe: NSZZ "Solidarność", ZZ "Kadra", ZZG w Polsce, ZZ Pracowników Dołowych i WZZ "Sierpień 80".
Na 13.00 zaplanowane jest w Katowicach spotkanie przedstawicieli górniczych central związkowych, którzy podejmą decyzję o dalszych formach protestu.
Przypomnijmy: górnicy z KWK "Brzeszcze" nie chcą zamknięcia kopalni nie tylko dlatego, że wiąże się z likwidacją ich miejsc pracy, ale również z tego powodu, że nie jest uzasadnione faktycznymi względami ekonomicznymi. - To dla nas wszystkich szczególnie bolesna decyzja, zwłaszcza że nie ma ona nic wspólnego z wyczerpaniem złóż, które eksploatujemy. Mieliśmy w niedawnej przeszłości poważny problem z pożarem złoża. Udało się go opanować i dziś nie stanowi on już problemu, choć z pewnością przyczynił się do pogorszenia wyników ekonomicznych, jakie osiągaliśmy w ostatnich dwóch latach. Drugim problemem były plany budowy drogi S1, która ma przebiegać przez pola węglowe. Teraz jednak ruszyliśmy mocno do przodu. Niedawno zaczęło się drążenie chodnika w pokładzie 510 - najbardziej kalorycznym. Dlatego decyzja o wygaszeniu wydobycia w naszej kopalni boli i zaskakuje. Załoga jest zdeterminowana i nie wiadomo, czym to się skończy - mówi Andrzej Dyrdoń, członek "Solidarności" w kopalni "Brzeszcze".
Obserwujący protest sąsiadów górnicy dawnej KWK "Silesia" przypominają, że kilka lat temu znajdowali się w podobnej sytuacji: ich kopalnię, należącą wówczas także do Kompanii Węglowej, uznano za nierentowną i przeznaczono do zamknięcia, choć bogate złoża eksploatowane przez tę kopalnię wcale do takiego rozwiązania nie skłaniały. Jedynym powodem likwidacji kopalni był wówczas brak środków na inwestycje w infrastrukturę kopalni. Z inicjatywy związków zawodowych udało się wówczas po kilku próbach znaleźć inwestora, który gotów był zakupić kopalnię, poprawić techniczne warunki pod ziemią i utrzymać wydobycie. Dziś PG "Silesia" wydobywa węgiel i zwiększa zatrudnienie. - Widać więc wyraźnie, że można było kiedyś podjąć inną decyzję i że zamykanie kopalń to raczej sprawa błędów w zarządzaniu górnictwem - uważają górnicy.
Więcej o sytuacji w górnictwie:
Alina Świeży-Sobel