Ewakuację się przeprowadza, a nie o niej opowiada, repatriacja zaś jest decyzją polityczną, a nie ekonomiczną.
04.01.2015 15:12 GOSC.PL
Ludzie w rejonie Donbasu żyją dziś w warunkach ekstremalnych. Państwo tam nie działa, nie ma świadczeń społecznych, jest zima, cały czas toczą się walki. Mieszkańcy pochodzący z innych krajów już w większości zostali ewakuowani, Polacy będą czekać jeszcze wiele dni. Nie ma dla takiej sytuacji usprawiedliwienia.
Słyszymy, że polski rząd jest zdeterminowany by udzielić pomocy naszym rodakom. Gdyby rzeczywiście tak było, obiecany na początku grudnia termin ewakuacji zostałby dotrzymany. Nie ma na Ukrainie pogodowego kataklizmu, nie widać powodów, by transport ludzi, którzy siedzą na walizkach musiał być przekładany. Czas nie działa na ich korzyść.
Rząd stanowczo odcina się od sugestii, że chodzi o wewnętrzne tarcia na linii MSW-MSZ, zapewnia, że logistycznie jest na ewakuację przygotowany. O co więc chodzi? Po co wysyła się w rejon zapalny kolejne misje, które stwierdzają oczywiste oczywistości, w jakim celu po wielokroć weryfikuje się listy osób przyznających się do polskich korzeni? Czy po to, by uwiarygodnić plotki, że sygnał do ewakuacji ma osobiście wydać Ewa Kopacz podczas swojej wizyty na Ukrainie?
Polski rząd, ten i poprzednie, nie wypełnia swego obowiązku wobec Polaków pozostających wbrew swej woli na Wschodzie. Obowiązująca ustawa repatriacyjna jest kpiną, zaś administracja rządowa dodatkowo ją sabotuje, co w listopadzie potwierdził raport NIK. Obywatelski projekt „Powrót do Polski”, który mógłby być przełomem, od 4 lat trzymany jest w sejmowej zamrażarce. Wiza dla rodaków bywa dobrem rzadkim, którym się handluje konsulatach, a Karta Polaka nie otwiera drogi do kraju.
Ewakuację się przeprowadza, a nie o niej opowiada, repatriacja zaś jest decyzją polityczną, a nie ekonomiczną (choć i z tej perspektywy korzystną dla polskiej gospodarki). O argumentach odwołujących się do historii i wynikających z niej powinności, o długu wobec rodzin tych, co pozostali na nieludzkiej ziemi - nie ma nawet co przypominać. Państwo polskie od lat nie zajmuje się takimi sprawami, a wyłącznie kwestią ciepłej wody w kranie. Pod warunkiem, że ten kran znajduje się w granicach III RP.
Piotr Legutko