Premier Ewa Kopacz, jako poprzedniczka Bartosza Arłukowicza na stanowisku ministra zdrowia, odpowiada za trudną sytuację w ochronie zdrowia - stwierdzają politycy PiS. Na wtorkowej konferencji prasowej wezwali Kopacz, by "wyszła ze swojego gabinetu" i zajęła się służba zdrowia.
Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski (PiS) powiedział na konferencji prasowej, że szefowa rządu "jest odpowiedzialna za to, co się dzieje w tej chwili w służbie zdrowia, ponieważ to ona rozpoczęła złe zmiany". "Wzywamy panią premier Ewę Kopacz, by zajęła się służbą zdrowia. (...) Bardzo prosimy, by wyszła ze swojego gabinetu" - mówił Karczewski.
Jego zdaniem obecny minister zdrowia nie ma wizji zmian. Wtórowała mu posłanka PiS Anna Zalewska, która stwierdziła, że "pakietów onkologicznego i kolejkowego nie ma". "Są ustawy, są rozporządzenia, które czytać potrafi wyłącznie minister Arłukowicz. W dodatku bez zrozumienia" - powiedziała.
"Przychodnie, specjaliści, szpitale bez końca zadają pytania Narodowemu Funduszowi Zdrowia i Ministerstwu Zdrowia, i nie otrzymują żadnych odpowiedzi. Narodowy Fundusz Zdrowia nie wie, jak w praktyce zastosować zapisy krytykowanej ustawy i rozporządzeń" - dodała posłanka.
Jej zdaniem nie zostało wskazane źródło finansowania całości pakietów onkologicznego i kolejkowego. Szpitale mają takie same kontrakty - stwierdziła Zalewska - z których wydzielono pieniądze na leczenie standardowe i leczenie onkologiczne. "Zaczynają się pytania o przepływ środków między tymi rozgraniczeniami. Nikt nie wie, w jaki sposób będą one dokonywane" - mówiła.
"Pacjent zostanie sam. System nie działa, nie zadziała i nikt nie wie jak powinien zadziałać. A na pewno nie wie minister Arłukowicz. Nie potrafi odpowiedzieć na żadne pytanie" - dodała posłanka PiS.
W myśl przepisów, które mają wejść w życie od stycznia 2015 r., lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) będą mieli poszerzony katalog badań diagnostycznych, które mogą zlecić po to, aby szybciej wykrywać choroby nowotworowe. Zgodnie z tymi przepisami lekarze rodzinni mają wykazać się większą czujnością onkologiczną, wykrywać podejrzenia nowotworów i zakładać pacjentom z podejrzeniem raka Karty Pacjenta Onkologicznego, uprawniające ich do szybkiej diagnostyki i terapii onkologicznej bez limitów. Po zakończeniu leczenia onkologicznego pacjenci mają wracać pod opiekę lekarzy POZ.
Przewidziano maksymalny termin na wykonanie diagnostyki onkologicznej od momentu zgłoszenia się pacjenta w celu wykonania badań do postawienia rozpoznania. Docelowo będzie to siedem tygodni - od 2017 r.; w 2015 r. - dziewięć tygodni, a w 2016 r. - osiem tygodni. Zmieszczenie się w tym terminie będzie warunkiem rozliczenia przez NFZ ponadlimitowych świadczeń onkologicznych. Plan leczenia pacjenta chorego na raka będzie opracowywało specjalne konsylium, a wyznaczony koordynator będzie koordynował proces terapeutyczny.
W poniedziałek fiaskiem zakończyły się rozmowy resortu zdrowia z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego ws. funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej w 2015 r. zakończyły się fiaskiem. Po 1 stycznia - poinformowało we wtorek PZ - może być zamknięta ponad połowa gabinetów POZ w siedmiu województwach: lubuskim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim, podkarpackim, opolskim i łódzkim.
Od nowego roku resort zdrowia chce zredukować liczbę wskaźników korygujących stawkę kapitacyjną (czyli kwotę, jaką lekarze POZ otrzymują za jednego pacjenta pozostającego pod ich opieką). Jednocześnie wzrosnąć ma stawka podstawowa - z 96 zł do 136,80 zł rocznie za pacjenta. Od 1 lipca ma to być 140,04 zł (jeżeli lekarz POZ będzie wykonywał i sprawozdawał wybrane badania), a od 1 października - 144 zł przy wykonywaniu odpowiedniej liczby badań diagnostycznych. Zwiększą się jednak obowiązki lekarzy rodzinnych - w związku z wejściem w życie pakietu onkologicznego.
W związku z brakiem porozumienia z PZ Arłukowicz zapowiedział, że zostanie wprowadzony plan B. Zakłada on, że pacjentów z powiatów, w których po Nowym Roku nieczynne będą przychodnie POZ, przyjmować będą izby przyjęć i szpitalne oddziały ratunkowe. NFZ zapłaci za taką wizytę 45 zł. (PAP)