Wyobraźmy sobie, że jedno z bawiących się dzieci zamyka się w szafie. W tym momencie do pomieszczenia wchodzi jakiś „filozof i bioetyk”, który stwierdza, że dziecko, ponieważ nie jest w pokoju, tylko w szafie, prawo powinno pozwalać na wpuszczenie do szafy gazu.
Przeczytałem w „Gościu” felieton pt: „Nie zdążyli z płodem”. U ludzi, którzy przeżyli utratę dziecka poczętego, może z czasem te traumatyczne przeżycia jakoś się zacierają, ale na pewno nikt, kto z miłością oczekiwał dziecka, nie powie: „utraciliśmy płód”. Tracimy dziecko. Pan Jezus też stał się prawdziwym Człowiekiem w momencie Wcielenia. Ten argument teologiczny oczywiście nie trafi do osób „niewierzących”. Ale myślę, że uczciwie myślący człowiek „niewierzący” , szukający prawdy, też dojdzie do wniosku, że arbitralne decydowanie o tym, kto jest człowiekiem, a kto nie, kogo można zabić, a kogo nie, jest po prostu wyrazem przeogromnej pychy i egoizmu, na którego ołtarzu składa się ofiary z bezbronnych dzieci.
Czytałem fragment wypowiedzi rdzennego mieszkańca Ameryki Południowej, który skomentował sytuację w obecnym USA mniej więcej tak: ludzie oburzają się na religię naszych przodków (Azteków), którzy na ołtarzach swoich bogów składali ofiary z ludzi, wyrywając serca żywym ludziom. Mówi się, że ta kultura była okrutna i nieludzka. A jak to się ma do wyrywania dzieci „spod serca” matek? których rocznie (tu padła cyfra w tysiącach) składacie na ołtarzach waszego egoizmu?
Wyobraźmy sobie następującą sytuację: każdy pamięta z dzieciństwa zabawę w chowanego. Wyobraźmy sobie, że jedno z bawiących się dzieci zamyka się w szafie. W tym momencie do pomieszczenia wchodzi jakiś „filozof i bioetyk”, który stwierdza, że dziecko, ponieważ nie jest w pokoju, tylko w szafie, nie jest człowiekiem, w związku z tym prawo powinno pozwalać na wpuszczenie do szafy gazu, który ten człekokształtny twór uśmierci, jeśli tylko rodzice (a może i państwo?) uznają że chcą tak postąpić. Dziecko w szafie nie ma (bezwzględnego) prawa do życia. Gdyby taka sytuacja miała miejsce w realnym życiu, nikt przy zdrowych zmysłach nie dyskutowałby na ten temat, tylko jak najszybciej doprowadziłby do przejęcia „filozofa i bioetyka” przez specjalistów w dziedzinie zdrowia psychicznego. Problem w tym, że gdy od dziecka oddzielają nas nie drzwi od szafy, ale (nieraz pewnie cieńsza od nich) powłoka w postaci ciała mamy, nagle okazuje się, że dyskusja może być prowadzona.
Przeciętny obywatel ma zaufanie do państwa i jego prawa stanowionego. Często bezrefleksyjnie przyjmuje, że jeżeli prawo stanowione coś dopuszcza, to musi to być moralnie dobre (co nie zabronione to dozwolone). Dlatego musimy nie tylko wyraźnie nazywać zło złem, ale też walczyć, aby prawo naszego kraju mówiło to samo. Nie zawsze prawo stanowione (przez człowieka) jest dobre i dobru służy. W przeciwnym wypadku procesy norymberskie (że chwycę się ekstremalnego przykładu) to jedno wielkie nieporozumienie, za które należałoby nie tylko przeprosić, ale nawet wypłacić odszkodowania.
Łukasz Suska